Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio poinformował w środę (30 wrzesnia), że wskaźnik testów na wirusa z pozytywnym wynikiem zmniejszył się w ciągu ostatniej doby do 0,94 proc., po wzroście do ponad 3,25 proc. w poprzednich 24 godzinach. Przed nagłym jednodniowym skokiem nie przekraczał od czerwca 3 proc. Według lokalnych mediów służby sanitarne uważnie monitorowały zwłaszcza wzrost liczby przypadków COVID-19 w tych częściach dzielnicy Brooklyn, które przyczyniły się pogorszenia sytuacji w całym mieście. W niektórych z nich odnotowano odsetek zakażeń powyżej 6 proc. Kilkuset pracowników służby zdrowia nasiliło działania profilaktyczne. Rozdawali m.in. maseczki i informowali o niebezpieczeństwach wiążących się z wirusem. Na ulicach rozlokowano 38 aparatur do szybkiego testowania. Burmistrz powstrzymał się na konferencji prasowej od wskazania, w których społecznościach nasiliła się epidemia. Odwołał się do tekstu z gazety "Hamodia" dla ortodoksyjnych Żydów wzywającego do noszenia maseczek. "Wskaźniki testów z pozytywnymi wynikami w naszej społeczności są wyższe niż w większości Nowego Jorku. To niepodważalny fakt" - pisali autorzy, pośród których było dwóch radnych miejskich. Blasio nawoływał by wszyscy nowojorczycy poddali się testom. - W ten sposób walczymy - wyjaśnił. Także w środę gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo spotkał się z przywódcami społeczności ortodoksyjnych Żydów w sprawie wzrostu przypadków COVID-19 w tym środowisku. Wynika to stąd, że podczas dużych zgromadzeń religijnych ich uczestnicy nie zawsze przestrzegają przepisów o zakrywaniu twarzy i zachowaniu dystansu społecznego. Według telewizji PIX11 przywódcy ortodoksyjnej społeczności żydowskiej spotkają się ze stanowym komisarzem ds. zdrowia, dr Howardem Zuckerem. Mają przygotować plan działań zachęcających m.in. do przestrzegania przepisów wprowadzonych w celu zwalczenia pandemii. Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski