Krótko po wybuchu pandemii chińskie ośrodki badawcze wykonały badania genetyczne na próbkach z hali targowej w <a href="https://wydarzenia.interia.pl/tagi-wuhan,tId,316252" target="_blank" rel="noreferrer noopener">Wuhan</a>, gdzie po raz pierwszy wykryto <a href="https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-koronawirus-chiny/polska" target="_blank" rel="noreferrer noopener">koronawirusa</a>. Jak donosi brytyjski "The Guardian", choć wyniki były znane już trzy lata temu, to dopiero niedawno pojawiły się w internecie. Na efekty prac chińskich laboratoriów natknęła się przypadkiem na platformie Gisaid (ogólnoświatowa baza danych wirusologicznych - red.) biolożka ewolucyjna z Francji, Florence Debarre. Pandemia koronawirusa. Francuska badaczka: Wirus przeniósł się z jenota na człowieka Francuzka jest jedną z wielu naukowców na świecie, którzy starają się prześledzić drogę SARS-CoV-2, zanim ten pod koniec 2019 roku po raz pierwszy został odnotowany w organizmie ludzkim. Jak donosi "The Guardian", Debarre dotarła do chińskich badań genetycznych, które zostały przeprowadzone na podstawie wymazów z podłóg, ścian i innych powierzchni na targowisku w mieście w Państwie Środka, gdzie wykryto pierwszy przypadek zakażenia. Chińskie ustalenia wskazują, że hala w Wuhan była jedynie miejscem, gdzie wirus się rozprzestrzenił na ludzi. Nie można zatem w ich świetle mówić, że to tam powstał i to tam przeniósł się ze zwierząt na ludzi po raz pierwszy. Debarre i jej koledzy przeprowadzili jednak własne badania na podstawie chińskich analiz i otrzymali inny wynik - to właśnie na targowisku w Wuhan wirus po raz pierwszy przeszedł z zakażonego jenota na człowieka. Zwierzęta te były dostępne do kupienia na targowisku. Chińczycy usunęli wyniki swoich badań z sieci Gisaid Zdaniem Debarre kolejnym krokiem będzie przebadanie, jak <a href="https://wydarzenia.interia.pl/raport-koronawirus-chiny/news-nowe-badania-na-temat-koronawirusa-lacza-wybuch-pandemii-z-j,nId,6661630" target="_blank" rel="noreferrer noopener">zakażone jenoty dostały się na targowisko</a>. Jeśli ustalenia francuskich naukowców się potwierdzą, to - jak podaje "The Guardian" - "będziemy bliżej pierwotnego rezerwuaru wirusa, o który póki co wciąż podejrzewamy nietoperze". Po ustaleniu sekwencji DNA jenota badaczka skontaktowała się ze stroną chińską, w celu potwierdzenia jej wyników. Dzień po wysłaniu e-maila w tej sprawie Pekin zablokował publiczny dostęp do swoich danych. - Byliśmy zszokowani, ale nie zaskoczeni - mówi Debarre. <a href="https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-czy-chiny-chca-zakonczenia-wojny-w-ukrainie-jak-kupiony-sedz,nId,6671053" target="_blank" rel="noreferrer noopener">Chiny</a> oświadczyły, że usunęli opublikowane dotychczas sekwencje DNA, "ponieważ były one niekompletnie i stanowiły tylko część badania, które wciąż przechodziło weryfikację". Jak podkreśla brytyjska prasa, odpowiedź Pekinu może sugerować, że Debarre "przechytrzyła" chińskich naukowców, publikując swoje badania jako pierwsza. W opinii Francuzki postępowanie strony chińskiej budzi wiele pytań. Dlaczego wyniki tych badań były ukrywane przez trzy lata? Dlaczego w wersji chińskiego badania nie znaleziono DNA jenota? Dlaczego sekwencje genetyczne zostały wysłane do Gisaid, i były dostępne na tyle długo, że je odkryto, a następnie usunięto? Debarre deklaruje, że będzie pracować tak długo, póki nie pozna odpowiedzi na te pytania. USA: Wyciek wirusa z laboratorium w Wuhan mało prawdopodobny, ale możliwy "Odkąd raport jej grupy trafił do sieci w zeszłym tygodniu, Debarre stała się obiektem obelg i teorii spiskowych krążących w sieci" - podkreśla "<a href="https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-the-guardian-wielka-brytania-gotuje-sie-od-gniewu,nId,6558412" target="_blank" rel="noreferrer noopener">The Guardian</a>". Badaczka jest atakowana przede wszystkim przez osoby, które popierają teorię, że wirus pojawił się w wyniku wycieku z Instytutu Wirusologii w Wuhan, znajdującego się około 30 minut drogi od targowiska - dodaje brytyjska prasa. Teoria wycieku z laboratorium nie ma twardych dowodów, ale rozgorzała ponownie w ostatnich tygodniach w związku z publikacją raportów amerykańskich agencji rządowych. Stwierdziły one, że "scenariusz ten jest możliwy, choć mało prawdopodobny". <a href="https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-uciekli-do-usa-przed-rezimem-putina-administracja-bidena-ich,nId,6663237" target="_blank" rel="noreferrer noopener">Administracja Joe Bidena</a> zapowiedziała, że w ciągu najbliższych miesięcy ujawni dowody leżące u podstaw ocen swoich agencji.