Reklama

Nowe fakty ws. pochodzenia koronawirusa. W tle niejasne stanowisko Chin

Koronawirus przeszedł z jenota na człowieka w hali targowej w Wuhan - twierdzi francuska badaczka, która dotarła do chińskich wyników badań. Naukowcy z Państwa Środka mieli pobrać próbki DNA w epicentrum pandemii, po czym zwlekali trzy lata z publikacją pozyskanych sekwencji kodu genetycznego. Francuska wykonała własne badania, gdy natknęła się na rezultat prac strony chińskiej, który został opublikowany na globalnej platformie wirusologicznej Gisiad. Gdy Europejka zwróciła się do Chińczyków w tej sprawie, wyniki ich badań zostały usunięte z sieci. Całą sprawę opisała brytyjska prasa.

Krótko po wybuchu pandemii chińskie ośrodki badawcze wykonały badania genetyczne na próbkach z hali targowej w Wuhan, gdzie po raz pierwszy wykryto koronawirusa. Jak donosi brytyjski "The Guardian", choć wyniki były znane już trzy lata temu, to dopiero niedawno pojawiły się w internecie.

Na efekty prac chińskich laboratoriów natknęła się przypadkiem na platformie Gisaid (ogólnoświatowa baza danych wirusologicznych - red.) biolożka ewolucyjna z Francji, Florence Debarre.

Reklama

Pandemia koronawirusa. Francuska badaczka: Wirus przeniósł się z jenota na człowieka

Francuzka jest jedną z wielu naukowców na świecie, którzy starają się prześledzić drogę SARS-CoV-2, zanim ten pod koniec 2019 roku po raz pierwszy został odnotowany w organizmie ludzkim.

Jak donosi "The Guardian", Debarre dotarła do chińskich badań genetycznych, które zostały przeprowadzone na podstawie wymazów z podłóg, ścian i innych powierzchni na targowisku w mieście w Państwie Środka, gdzie wykryto pierwszy przypadek zakażenia.

Chińskie ustalenia wskazują, że hala w Wuhan była jedynie miejscem, gdzie wirus się rozprzestrzenił na ludzi. Nie można zatem w ich świetle mówić, że to tam powstał i to tam przeniósł się ze zwierząt na ludzi po raz pierwszy. 

Debarre i jej koledzy przeprowadzili jednak własne badania na podstawie chińskich analiz i otrzymali inny wynik - to właśnie na targowisku w Wuhan wirus po raz pierwszy przeszedł z zakażonego jenota na człowieka. Zwierzęta te były dostępne do kupienia na targowisku.

Chińczycy usunęli wyniki swoich badań z sieci Gisaid

Zdaniem Debarre kolejnym krokiem będzie przebadanie, jak zakażone jenoty dostały się na targowisko. Jeśli ustalenia francuskich naukowców się potwierdzą, to - jak podaje "The Guardian" - "będziemy bliżej pierwotnego rezerwuaru wirusa, o który póki co wciąż podejrzewamy nietoperze".

Po ustaleniu sekwencji DNA jenota badaczka skontaktowała się ze stroną chińską, w celu potwierdzenia jej wyników. Dzień po wysłaniu e-maila w tej sprawie Pekin zablokował publiczny dostęp do swoich danych. - Byliśmy zszokowani, ale nie zaskoczeni - mówi Debarre.

Chiny oświadczyły, że usunęli opublikowane dotychczas sekwencje DNA, "ponieważ były one niekompletnie i stanowiły tylko część badania, które wciąż przechodziło weryfikację". Jak podkreśla brytyjska prasa, odpowiedź Pekinu może sugerować, że Debarre "przechytrzyła" chińskich naukowców, publikując swoje badania jako pierwsza.

W opinii Francuzki postępowanie strony chińskiej budzi wiele pytań. Dlaczego wyniki tych badań były ukrywane przez trzy lata? Dlaczego w wersji chińskiego badania nie znaleziono DNA jenota? Dlaczego sekwencje genetyczne zostały wysłane do Gisaid, i były dostępne na tyle długo, że je odkryto, a następnie usunięto? Debarre deklaruje, że będzie pracować tak długo, póki nie pozna odpowiedzi na te pytania.

USA: Wyciek wirusa z laboratorium w Wuhan mało prawdopodobny, ale możliwy

"Odkąd raport jej grupy trafił do sieci w zeszłym tygodniu, Debarre stała się obiektem obelg i teorii spiskowych krążących w sieci" - podkreśla "The Guardian". Badaczka jest atakowana przede wszystkim przez osoby, które popierają teorię, że wirus pojawił się w wyniku wycieku z Instytutu Wirusologii w Wuhan, znajdującego się około 30 minut drogi od targowiska - dodaje brytyjska prasa.

Teoria wycieku z laboratorium nie ma twardych dowodów, ale rozgorzała ponownie w ostatnich tygodniach w związku z publikacją raportów amerykańskich agencji rządowych. Stwierdziły one, że "scenariusz ten jest możliwy, choć mało prawdopodobny". 

Administracja Joe Bidena zapowiedziała, że w ciągu najbliższych miesięcy ujawni dowody leżące u podstaw ocen swoich agencji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: COVID-19 | Pandemia koronawirusa | Wuhan | jenoty

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy