W domu wysyłkowym Otto wzrasta obecnie np. popyt na określone produkty higieniczno-toaletowe. Szczególnie wzięciem cieszą się maszynki do włosów i golarki. Jak zdradził szef Otto Marc Opelt w rozmowie z "Bildem": "Normalnie sprzedajemy 30 golarek dziennie, a teraz schodzi 250 do 300". Jego zdaniem dzieje się tak przez restrykcje narzucone przez władze w przestrzeni publicznej dla wyhamowania epidemii wirusa. Zakłady fryzjerskie od ubiegłego poniedziałku są zamknięte i ludzie muszą sobie radzić domowymi sposobami - wyjaśnia Opelt. Podobnie jest przy artykułach sportowych, jak hantlach. Zamówienia na ten sprzęt wzrosły sześciokrotnie, a przez praktykowany obecnie tryb pracy - home office - dwukrotnie wzrósł popyt na drukarki i fotele biurowe. O 50 proc. zwiększyły się zamówienia telewizorów, o 200 proc. gier planszowych, o 240 proc. farb ściennych. Oprócz tego Niemcy zamawiają kamery internetowe, termometry lekarskie, zamrażarki i automaty do pieczenia chleba. Mniejszym wzięciem natomiast cieszy się odzież i kostiumy kąpielowe, które normalnie przed sezonem letnim stają się bardzo popularne. Szef domu wysyłkowego zapewniał, że nie ma właściwie żadnych wąskich gardeł w dostawach. "Nie mieliśmy i nie mamy żadnych problemów z dostawami" - powiedział "Bildowi". Wszystkie towary są dostępne i można je zamawiać. Ruch nie jest jednak aż tak duży, żeby hamburski dom wysyłkowy musiał wzmocnić obsadę pracowniczą. Nie do porównania jest jego sytuacja z tym, co dzieje się u giganta e-handlu Amazona w Stanach Zjednoczonych, który zapowiedział zatrudnienie 100 tys. nowych pracowników. Firma Otto ma "stabilny wzrost rzędu 8 do 10 proc.". AFP/ma Redakcja Polska Deutsche Welle