Młody człowiek uczęszcza do klasy dla szczególnie utalentowanych uczniów w liceum w mieście Kaiserslautern. W połowie września złożył wniosek o zwolnienie z nauczania bezpośredniego i zamiast tego chciał uczyć się zdalnie. Argumentował, że cierpi na astmę oskrzelową, a niektórzy jego krewni mają inne poważne choroby. Wskazywał m.in., że ze względu profil swojej klasy jest przyzwyczajony do nauki indywidualnej oraz przekonywał, że środki bezpieczeństwa epidemicznego w jego szkole są niewystarczające, a on sam czuje się zagrożony zakażeniem podczas podróży do szkoły transportem publicznym. Sąd administracyjny w Neustadt an der Weinstrasse uznał jednak, że prawo do zwolnienia z osobistego udziału w lekcjach nie wynika z podstawowego prawa do życia i nietykalności cielesnej zawartych w niemieckiej konstytucji. Nie gwarantuje ona pełnej ochrony przed każdym zagrożeniem dla zdrowia - stwierdzono. Nawet biorąc pod uwagę przedstawione zaświadczenie lekarskie o chorobie, uczeń nie udowodnił w wystarczającym stopniu, że nie może chodzić do szkoły - ocenił sąd. W zaświadczeniu jest mowa o diagnozie i wymaganym "specjalnym szkoleniu", ale bez wyjaśnienia, co to ma znaczyć. Uwzględnienie faktu, że uczeń nie bierze udziału w zajęciach stacjonarnych w celu ochrony swoich bliskich, jest "możliwe tylko w bardzo ograniczonych, wyjątkowych przypadkach" - stwierdził sąd w decyzji cytowanej przez "Spiegla". Według Federalnego Trybunału Konstytucyjnego z powodu pandemii "pewne ryzyko zakażenia jest obecnie częścią ogólnego ryzyka życia całej populacji". Pomimo konsekwentnie wdrażanej koncepcji higieny, ryzyko infekcji nie zmniejszy się do zera - stwierdzili sędziowie. Podkreślili, że wspomniana szkoła podjęła stosowne kroki w celu ochrony swoich uczniów przed infekcją. Z Berlina Berenika Lemańczyk