Podróże turystyczne i biznesowe zamarły, samoloty pozostają na ziemi, ludzie dojeżdżający codziennie do pracy pracują teraz w domu, kluczowy w Niemczech przemysł motoryzacyjny zamknął fabryki, na małych obrotach, jeżeli w ogóle, pracują dostawcy. Efektem tej sytuacji jest istotny spadek emisji CO2. - Według naszych szacunków, wskutek m.in. ciepłej zimy i kryzysu związanego z epidemią koronawirusa, emisje gazów cieplarnianych zmniejszą się w 2020 r. co najmniej o 50 mln ton CO2 w porównaniu z rokiem 2019. Zależnie od przebiegu koronakryzysu spadek ten może sięgnąć nawet 135 mld ton CO2 - mówi Patrick Graichen z Agora Energiewende. Berliński think tank obserwuje niemiecki i europejski przełom energetyczny. Zdaniem Agory niemieckie emisje CO2 mogą spaść w br. do 670 mld ton. Rząd federalny wyznaczył sobie na 2020 r. cel maksymalnej emisji 750 mln ton CO2. Jest więc bardzo prawdopodobne, że wbrew wszelkim prognozom cel ten zostanie osiągnięty. - Rząd dążył do 40-procentowej redukcji emisji w stosunku do 1990 roku. Zakładamy, że redukcja CO2 wyniesie od 40 do 45 procent - tłumaczy Graichen. Agora zakłada, że zamknięcia fabryk, np. w przemyśle motoryzacyjnym, zmniejszą również zapotrzebowanie na stal, cement i chemikalia, co w przypadku kilkutygodniowych przestojów w produkcji doprowadzi do redukcji CO2 o około 10 mln ton. "Jeżeli sytuacja utrzyma się przez trzy miesiące, emisje spowodowane tymi przestojami spadną o jakieś 18 mln ton CO2. O ile kryzys potrwa dłużej, możliwa jest redukcja rzędu 25 mln ton", głosi analiza. Odpowiadałoby to niemieckiemu poziomowi redukcji CO2 w czasie kryzysu gospodarczego z 2009 roku. Mniejszy ruch samochodowy, mniej CO2 W transporcie w Niemczech eksperci liczą się ze spadkiem emisji o siedem do 25 mln ton w porównaniu z rokiem 2019. - Tu oczekujemy zredukowania emisji przede wszystkim dzięki mniejszemu natężeniu ruchu samochodowego - mówi Graichen. Przypomina, że indywidualny ruch zmotoryzowany jest odpowiedzialny za około 60 procent emisji. Efekt ten przyniosłyby przede wszystkim ograniczenia w życiu publicznym i mniejsza liczba podróży. Eksperci nie uwzględniają w swoich obliczeniach zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych spowodowanego załamaniem się międzynarodowego ruchu lotniczego. Odpowiada on za pięć do ośmiu procent globalnego ocieplenia, jednak nie jest brany pod uwagę w krajowych bilansach gazów cieplarnianych. Ożywienie koniunktury przez ochronę klimatu Rząd w Berlinie, Europejski Bank Centralny i Unia Europejska chcą oddać do dyspozycji znaczne sumy, by w miarę możliwości przezwyciężyć kryzys i zapobiec przewrotom społecznym. - Musimy tak rozwiązać obecny kryzys wywołany epidemią wirusa, by jednocześnie zapobiec globalnemu kryzysowi klimatycznemu, do którego nieuchronnie zmierzamy - mówi szef Federalnego Urzędu Ochrony Środowiska Dirk Messner. - Wszystkie pakiety ożywienia koniunktury na czas po koronakryzysie powinny być ukierunkowane na wspieranie gospodarki i zatrudnienia, a jednocześnie realizowanie Europejskiego Zielonego Ładu i ochrony klimatu. Byłoby fatalne i niezwykle krótkowzroczne, gdybyśmy ograniczyli teraz działania na rzecz ochrony środowiska - argumentuje Messner w rozmowie z DW. Kryzys związany z epidemią koronawirusa jest okazją do przyspieszenia globalnego przełomu energetycznego- podkreśla Fatih Briol, szef Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE) z siedzibą w Paryżu. Jak twierdzi, inwestowanie w odnawialne źródła energii powinno być "głównym elementem" wszystkich planów rządów krajowych, ponieważ przyniosłoby to "podwójne korzyści w postaci stymulowania gospodarek i przyspieszenia przejścia na czystą energię". Do dalekowzroczności w pakietach koniunkturalnych namawiają też inni eksperci energetyczni, wśród nich Claudia Kemfert z Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką (DIW). Zastosowanie błędnych bodźców mogłoby doprowadzić nie tylko do rykoszetu w redukcji emisji spowodowanej koronakryzysem, ale też do ponownego przyspieszenia emisji CO2, tak jak w latach po kryzysie gospodarczym 2009 roku. Zamiast inwestować jeszcze w kopalniane nośniki energii lub przestarzałe technologie, "pomoc finansowa powinna być ściśle powiązana z inwestycjami na rzecz ochrony klimatu, tak aby rzeczywiście na stałe realizować cele paryskiego porozumienia klimatycznego" - argumentuje Claudia Kemfert w rozmowie z DW. - Musi to być zielony pakiet wzrostu, a nie inwestycje w stare technologie - podkreśla także Patrick Graichen z Agora Energiewende. Zaleca on inwestycje w ekologiczne technologie wodorowe, zrównoważoną produkcję stali, inwestycje w elektromobilność i szeroko zakrojony program na rzecz efektywności energetycznej budynków. - Tutaj musi się włączyć państwo, bo z powodu koronakryzysu wielu właścicieli domów jest coraz bardziej ostrożnych - mówi Graichen. - Z racji spadku cen akcji, wiele osób ma mniej pieniędzy i także z powodu niepewności na rynku pracy, będziemy mieli do czynienia z większą powściągliwością - dodaje. Rząd Niemiec powinien też zwolnić hamulce w rozbudowie energetyki słonecznej. Po planowanym na lato zakończeniu dotacji na fotowoltaikę, grozi jej załamanie. - Trzeba położyć kres temu hamowaniu rozbudowy elektrowni słonecznych. Ponadto potrzebujemy dodatkowych przetargów na ich budowę - uważa Graichen. Należy też zrezygnować z przepisów dotyczących odległości między domami a turbinami wiatrowymi. Zamiast tego sens miałby "bonus za nowe turbiny wiatrowe" i powrót do taryf gwarantowanych dla małych farm wiatrowych. To wszystko byłoby elementami stymulującymi inwestycje, czemu dzisiaj można tylko przyklasnąć. Graichen nie widzi jednak, żeby rząd w Berlinie robił już coś w tym kierunku. Redakcja Polska Deutsche Welle