W poniedziałek Niemcy zgłosiły 7 141 nowych przypadków zakażenia koronwirusem, tym samym łączna liczba wzrosła do 2 040 659. Liczba zgonów, po zarejestrowaniu w poniedziałek 214 kolejnych zakażonych zmarłych, wynosi obecnie 46 633. - To rozdzierające serce - stwierdził cytowany przez "Daily Mail" Joerg Schaldach, kierownik krematorium w Miśni, którego piece poddały kremacji 1,4 tys. ciał w zeszłym miesiącu. Ponad połowa zmarła z powodu COVID-19, a Schaldach spodziewa się łącznie około 1,7 tys. kremacji w tym miesiącu. - Ludzie umierają samotnie w szpitalu bez ukochanej osoby trzymającej się za rękę - dodał Schaldach. - Do ludzi dzwoni tylko telefon z informacją "nie żyje". Pożegnanie przy trumnie nie jest możliwe, dostają tylko urnę. W obozie dla uchodźców, pod nadzorem policji W obawie przed dalszym wzrostem liczby zakażeń i zgonów władze zdecydowały się podjąć drastyczne kroki. Wschodnia Saksonia potwierdziła plany przetrzymywania osób notorycznie łamiących zasady kwarantanny w odgrodzonej części obozu dla uchodźców. Land twierdzi, że zamykani tam będą tylko ludzie, którzy wielokrotnie dopuścili się złamania zasad lockdownu i kwarantanny. Badenia-Wirtenbergia zdecydowała o wydzieleniu w tym samym celu sal szpitalnych. Notoryczni łamacze kwarantanny będą w nich izolowani pod dozorem policji. W Szlezwiku-Holsztynie miejsce dla łamaczy kwarantanny zorganizowano w zakładzie poprawczym - informuje "Daily Mail". Jak podkreślają eksperci, rządy landów mają prawo do takich kroków dzięki ustawie o ochronie przed chorobami, jaka została uchwalona w marcu w celu walki z pandemią. We wtorek ma dojść do przeniesionego z 25 stycznia spotkania Angeli Merkem z przywódcami niemieckich landów, na którym ma zostać poruszony temat przedłużenia i zaostrzenia lockdownu. Kanclerz rozważa między innymi zawieszenie funkcjonowania transportu publicznego.