Negowali pandemię. Zachorowali na COVID-19
Od początku pandemii w Polsce potwierdzono ponad cztery miliony zakażeń koronawirusem, zmarło ponad 97 tys. ludzi. Mimo tragicznych liczb w przestrzeni publicznej ciągle są jednak osoby, które negują pandemię, choć sami zachorowali na COVID-19.
Dziennik "Rzeczpospolita" opisał przypadki kilku takich osób, głownie ze środowisk prawicowych. Jednym z nich jest dziennikarz internetowej telewizji wRealu24 Piotr Szlachtowicz, który ostatnio wrócił na antenę po przerwie spowodowanej chorobą. Jak wyjaśnił, nie było go na wizji z powodu hospitalizacji, bo lekarze stwierdzili u niego COVID-19.
Dziennikarze przypominają, że Szlachtowicz, który jest autorem książki "Pandemia cenzury", jeszcze niedawno twierdził, że pandemia nie istnieje. - Dwa tygodnie mi zajęło, starej dziennikarskiej roboty, żeby stwierdzić, że nie ma pandemii. Nigdy jej nie było - przekonywał Szlachtowicz na spotkaniu z czytelnikami w Ostrołęce.
W wywiadzie dla Mediów Narodowych stwierdził natomiast, że "nie mamy do czynienia z pandemią koronawirusa, tylko z pandemią nadmiarowych zgonów w wyniku błędów naszego rządu".
Mimo przechorowania COVID-19 i pobytu w szpitalu dziennikarz nie zmienił swoich poglądów i zasugerował, że lekarze z automatu przypisali mu covid.
- Przez te pół roku ciężkiej harówy organizm się osłabił i zapadłem na zapalenie płuc - powiedział na antenie wRealu24.
Inny przykład, jak informuje "Rzeczpospolita", to Stanisław Michalkiewicz, autor książek "Protokoły mędrców Kovida" i "Zaraza plus".
Wątpiący w pandemię publicysta trafił w święta do szpitala z powodu zakażenia koronawirusem. Mimo tego wciąż nie zmienił swojego zdania o pandemii, która jak przekonywał w swoich publikacjach, "będzie trwała tak długo, jak to będzie potrzebne", bo pomaga "w realizacji celów, które bez niej nie mogą zostać zrealizowane".
"Znajduję plus dodatni w tym, że oto osobiście wziąłem udział w przedsięwzięciu zakrojonym na skalę globalną" - napisał na swojej stronie internetowej po wyjściu ze szpitala.
"Innym hospitalizowanym krytykiem obostrzeń jest popularny w Zakopanem Gerard Wolski. Gdy w grudniu trafił do szpitala w ciężkim stanie, media przedstawiały go jako skruszonego antyszczepionkowca" - pisze "Rzeczpospolita".
Gazeta podkreśla, że mężczyzna po wyjściu ze szpitala zorganizował konferencję, na której powiedział, że "większość informacji w mediach to były fake newsy". Dodał, że nie zamierza się zaszczepić, bo "te preparaty są groźne", a w szpitalu na oddziale covidowym wylądował, "ale z powodu obustronnego zapalenia płuc".
We wrześniu ubiegłego roku głośno było o sprawie znanego izraelskiego antyszczepionkowca, który zmarł na COVID-19.
Mężczyzna, który był przeciwnikiem szczepień przeciw COVID-19, zachęcał także do bojkotu koronawirusowych obostrzeń oraz walki z nimi. "Nie ma żadnej epidemii, szczepienia są niepotrzebne i niebezpieczne - mówił w wypowiedzi cytowanej przez gazetę "The Post".