Minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział w poniedziałek, że wyniki zakażeń pokazują nowy trend - codzienna liczba osób zakażonych jest o kilkaset większa, niż przed tygodniem. Zaznaczył, że rośnie ryzyko przyspieszenia epidemii. Jak ocenił, jest to trend, który do tej pory przez wiele tygodni nie miał miejsca, bo obserwowaliśmy przede wszystkim zmniejszanie się dziennej liczby zakażeń. We wtorek resort zdrowia podał, że badania potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 5178 osób, a 196 chorych osób zmarło. Nad prognozami przebiegu epidemii w Polsce pracuje m.in. zespół ekspertów z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW pod kierunkiem dr. Franciszka Rakowskiego z Zespołu Modelu Epidemiologicznego. - Kolejne luzowania obostrzeń zahamowały tendencję spadkową i powodują na razie nieduże wzrosty w liczbie stwierdzonych przypadków - powiedział dr Rakowski, poproszony o komentarz dotyczący trendów w przebiegu epidemii COVID-19 w Polsce. Wyjaśnił, że uruchomienie kolejnych kontekstów spotkań - takich jak galerie handlowe, hotele, kina, baseny czy stoki narciarskie - podbija liczbę osób, które się zakażają. "Wariant brytyjski zwiększy przyrosty liczby zakażeń" Na razie jednak w prognozie ICM UW nie widać znacznego wzrostu zakażeń. - Naszą prognozę zakażeń trzeba traktować jako optymistyczną, dolną granicę tego, co się może zdarzyć - zastrzegł dr Rakowski. Dodał, że prognozy ICM UW nie uwzględniają jeszcze modelu rozprzestrzeniania się brytyjskiego wariantu koronawirusa. - Wariant brytyjski jest bardziej zakaźny niż ten, który był do tej pory. Wzrost jego udziału w zakażeniach na pewno zwiększy przyrosty liczby zakażeń - ocenił. Dodał, że model ICM UW skorygowany będzie o dane dotyczące brytyjskiej wersji koronawirusa najwcześniej za dwa-trzy tygodnie. Na razie bowiem nie ma danych, jak rozwija się liczba zakażeń tym wariantem w czasie. Wiadomo tylko, że udział tego koronawirusa w populacji polskiej to ok 5-6 proc. zakażeń. W modelu ICM UW pojawiła się niedawno możliwość uwzględnienia w prognozach programu szczepień i jego konsekwencji. - Choć stwierdzonych przypadków nie będzie szybko ubywać, to spadać będzie proporcja zgonów. Szczepienia bowiem na razie tylko w niewielkim stopniu wpływają na zmniejszenie liczby stwierdzonych przypadków zachorowań, ale za to zmniejszają liczbę osób hospitalizowanych oraz zgonów z powodu COVID-19 - mówi badacz z ICM UW. "Nastolatek zmobilizował rząd do zmian" Jak zaznaczył dr Rakowski, ma to związek z przyjętą przez rząd strategią szczepień, zgodnie z którą najpierw szczepi się osoby starsze. Badacz tłumaczy, że seniorzy mają mniejsze usieciowienie społeczne, więc to nie od nich zależy duży odsetek zakażeń. Są to jednak osoby najbardziej narażone na ciężki przebieg COVID-19. - W związku z tym efekt, jaki mają teraz szczepienia na liczbę zakażeń, jest niewielki w stosunku do efektu, jaki mają na liczbę osób hospitalizowanych i zgonów - mówi. - Epidemia będzie się utrzymywała poniżej 10 tys. stwierdzonych przypadków dziennie. A jeśli zakażeń będzie więcej, to myślę, że rząd zapewne będzie rozważał nowe obostrzenia lub wycofa poluzowania. Widać bowiem wyraźnie, że kiedy przekroczymy 10 tys. przypadków dziennie, służba zdrowia zaczyna kuleć i generuje naddatkową liczbę zgonów - mówi Rakowski. Dr Rakowski pytany, czy ICM UW dalej korzysta w swoich analizach z danych opracowywanych przez nastolatka, Michała Rogalskiego - powiedział, że już nie. - Nie mamy już potrzeby korzystania z opracowań Michała Rogalskiego, bo rząd już w sposób uporządkowany publikuje dane o zakażeniach. To krok do przodu. Przepięliśmy się więc na dane z Ministerstwa Zdrowia. Muszę jednak wyrazić szacunek dla Michał Rogalskiego za to, co robił od początku pandemii. Odegrał on o tyle dobrą rolę, że zmobilizował rząd do zmian w publikowaniu danych - skomentował dr Rakowski. Przeczytaj rozmowę Piotra Witwickiego z Michałem Rogalskim.