Minister środowiska Michał Woś o swojej chorobie, o tym, jak doszło do zakażenia koronawirusem i jak przebiegały badania, opowiedział w rozmowie z Konradem Piaseckim na antenie TVN24. "Dostęp do testów (na obecność koronawirusa - red.) jest dla każdego taki sam" - stwierdził szef resortu środowiska. Podkreślił, że zgodził się na rozmowę na ten temat, aby przestrzec społeczeństwo przed bagatelizowaniem zagrożenia. "Żebyśmy nie musieli dojść do tego punktu, że lekarze będą musieli podejmować decyzje, że trzeba odłączyć respirator osobie starszej, aby mogła przeżyć młodsza" - powiedział. Jak doszło do zakażenia? Woś wyjaśnił, że do kontaktu z osobą wcześniej zarażoną koronawirusem doszło przed około dwoma tygodniami. W ministerstwie spotkał się z leśnikiem. W około półgodzinnym spotkaniu uczestniczyły łącznie trzy osoby. Po pewnym czasie minister zaczął odczuwać duszności, miał kaszel. Jak to określił - czuł się jak przeziębiony. Po stwierdzeniu w niedzielę (15 marca) koronawirusa u pracownika Lasów Państwowych i w obliczu nasilających się objawów choroby, postanowił zgłosić się do lekarza. Woś: Nie korzystałem z kontaktów ministra zdrowia ani szefa GIS "Poszedłem do szpitala z ulicy" - podkreślił. Dodał, że nie korzystał z pośrednictwa Głównego Inspektora Sanitarnego Jarosława Pinkasa ani ministra Zdrowia Łukasza Szumowskiego. Zapewnił, że przed wizytą w szpitalu zakaźnym postępował zgodnie z procedurą zalecaną przez GiS i MZ. W szpitalu czekał w kolejce na wykonanie badań ok. 1,5 godziny. Informacje o wyniku badania otrzymał wpierw z Sanepidu, a następnie ze szpitala. Wówczas też testom zostały poddane żona, która jest w siódmym miesiącu ciąży, córka oraz rodzice, u których przebywał po zainfekowaniu. Zakażone także żona i córka U żony oraz córki zdiagnozowano koronawirusa, natomiast u rodziców ministra wynik testu był negatywny. Podobnie negatywne wyniki dały badania trzeciej osoby, biorącej udział w spotkaniu w ministerstwie. Woś zapewnił, że żonie i dziecku, które oczekuje na przyjście na świat, nie zagraża żadne niebezpieczeństwo, natomiast córeczka nie wykazuje żadnych objawów. Mister ocenił, że służba zdrowia jest dobrze przygotowana do działania w czasie pandemii. Zwrócił uwagę na duże zapotrzebowanie na środki ochrony dla lekarzy i personelu medycznego. Wyraził przekonanie, że "dzięki ogólnokrajowej kwarantannie zyskujemy czas, aby nadrobić braki", w tych miejscach, w których występują.