Premier był pytany w czwartek 26 listopada na konferencji prasowej o deklarację szefa KPRM Michała Dworczyka dotyczącą podpisania umowy z operatorem Stadionu Narodowego w Warszawie, na którym znajduje się obecnie szpital tymczasowy. Szef rządu stwierdził, że szpitale tymczasowe, zgodnie z przedstawioną przed sześcioma tygodniami strategią walki z pandemią, mają stanowić "czwartą linię obrony". - Ja będę najszczęśliwszy, jeżeli w tych szpitalach nie będzie żadnego pacjenta, a będę jeszcze bardziej szczęśliwy, jeśli nie będzie już pacjentów COVID-19 w ogóle, jeżeli pożegnamy się z epidemią - mówił Morawiecki. - Staraliśmy się utworzyć, w jak najkrótszym możliwym czasie, jak najwięcej łóżek covidowych i to zrobiliśmy. Dotworzyliśmy 25 tys. łóżek covidowych i będziemy je trzymali - dodał. Morawiecki stwierdził, że brak pacjentów w szpitalach tymczasowych będzie dobrą oznaką, dlatego że - jak zauważył - będzie wskazywał na brak potrzeby leczenia w trybie rezerwowym. O TARCZY ANTYKRYZYSOWEJ I POMOCY PRZEDSIĘBIORSTWOM CZYTAJ W SERWISIE INTERIA BIZNES Skąd pieniądze na szpital na stadionie? Na konferencji 10 listopada szef KPRM Michał Dworczyk poinformował, że szpital narodowy powstał na podstawie decyzji administracyjnej premiera wydanej dla Stadionu Narodowego. Jak mówił, zgodnie z tą decyzją, kancelaria premiera podpisuje umowę ze stadionem i finansuje ze środków kancelarii uruchomienie tego szpitala. - Umowa jest w trakcie ustaleń, w tej chwili jest w Prokuratorii (Generalnej), jest jeszcze niepodpisana. A szpital został zbudowany dzięki temu, że decyzja administracyjna prezesa Rady Ministrów miała rygor wykonalności natychmiastowej. I taka była podstawa prawna realizacji tej inwestycji - oświadczył wówczas Dworczyk.