Minister zdrowia w rozmowie z "GP" był pytany, w jaki sposób kształtować sytuację, aby radzić sobie z narastającą liczbą przypadków zakażonych koronawirusem oraz gdzie może być kres tej choroby. "Z jednej strony wiemy, że aktywność wirusa zależy m.in. od temperatury. Oczywiście to jest nowy wirus. Nie znamy jego dokładnej biologii. Mówię o zachowaniach związanych z porą roku i sezonowością. To wirus z grupy koronawirusów, w związku z tym być może wygaśnie jego aktywność w lecie, a przynajmniej w dużej mierze się ograniczy. Ale tego jeszcze dokładnie nie wiemy. Nikt nie wie" - zaznaczył szef MZ. "Przy 20 stopniach aktywność koronawirusa spada" Szumowski dodał, że "być może wirus zmutuje i wygaśnie, a być może będzie funkcjonował jako zakażenie". "Wytworzymy na niego odporność, tak jak na wirusa grypy, może nie idealną, ale zawsze jakąś. Poza tym mamy szczepionki. Przemysł szybko reaguje i tworzy szczepionkę, więc jak już ją raz wytworzy, to modyfikowanie jej dla kolejnych mutacji jest prostsze. W końcu nie bez znaczenia może tu być także temperatura" - powiedział szef MZ. Jak dodał, aktywność wirusa spada wraz ze wzrostem temperatury. "Były badania koronawirusa i okazało się, że przy minus 20 stopniach Celsjusza jego aktywność drastycznie spada, przy plus 7-8 stopniach jest największa, a przy 20 stopniach znów znacząco spada" - wskazał Szumowski. Szczepionka dopiero za 1,5 roku? Jak mówił szef resortu zdrowia, "przekonamy się, co będzie", ale trzeba się zabezpieczyć na każdą ewentualność. "Kwestia szczepionki to czas co najmniej 18 miesięcy. Teraz może już niecałych 17 miesięcy" - podkreślił. Pytany, dlaczego to tyle trwa, odpowiedział, że muszą być one sprawdzone bardzo dokładnie. "Choć szczepionki są najbardziej przebadanymi lekami, to jednak zawierają elementy obcego ciała, białka. Musimy je sprawdzić nad wyraz dokładnie. I mieć pewność, że są skuteczne, bo jak będziemy produkować i szczepić, a efektu nie będzie, to znajdziemy się w absurdalnej sytuacji" - ocenił. Tymczasem - jak dodał - "mamy naszą własną zaporę, czyli odporność organizmu". "Mamy wiedzę, że ludzie zdrowieją, że 80 proc. przechodzi infekcję łagodnie. O czym to świadczy? Po pierwsze o tym, że nasz układ odpornościowy zwalcza wirusa. Po drugie, doniesienia o powtórnych zachorowaniach nie są udokumentowane w prasie fachowej" - zaznaczył. Kluczem izolacja Minister zdrowia przekonywał, że w obecnej sytuacji bardzo ważna jest izolacja. "Wiemy, że w wioskach, które zostały całkowicie zamknięte w północnych Włoszech, po dwóch tygodniach liczba nowych przypadków wyniosła zero. To pokazuje, że izolacja działa. Te społeczności przechorowały i są już zdrowe" - powiedział. Pytany, czy jesteśmy dziś w stanie określić, do jakiego poziomu zachorowań możemy dojść, przyznał, że są różne scenariusze rozwoju wypadków. "W wyniku zrządzenia losu doszło do sytuacji, którą można potraktować jako eksperyment. Mówię o wycieczkowcu Diamond Princess, którym podróżowało 2,5 tysiąca pasażerów. Statek był zamknięty i działała na nim klimatyzacja, w której miesza się powietrze. Przez dłuższy czas stał w jednym miejscu. Zachorowało 700 osób" - wskazał szef MZ. "To pokazuje, ilu ludzi może zachorować. Na pewno zachoruje mniej w populacji otwartej. Myślę, że 10-20 proc. społeczeństwa. W efekcie wszyscy się zetkną w jakiś sposób z wirusem i mogą mieć odporność. To jest jednak nadal pewna hipoteza" - zaznaczył. Podkreślił, że jedyną formą prewencji jest brak kontaktu z zarażoną osobą. "Jedyne co działa w 100 proc., to izolacja. Rola ministra zdrowia w czasie epidemii przypomina trochę rolę dowódcy generalnego w czasie wojny" - powiedział.