Szanghaj na wschodzie Chin to miasto, które w normalnych okolicznościach tętni życiem. Wprowadzony w mieście twardy lockdown zmienił jednak wszystko. Do mediów i sieci wyciekają dramatyczne obrazy z miasta. Władze zdecydowały się bowiem na zakazanie mieszkańcom opuszczania swoich domów. Jedzenie, leki i wszystkie potrzebne artykuły są dostarczane przez wojsko i służby medyczne. Krzyczą z balkonów, głodują Ludzie wyrażają jednak swoje niezadowolenie w każdy możliwy sposób. Jak podają zagraniczne media, m.in. "South China Morning Post" i "The Guardian", mieszkańcy cierpią z powodu niedostatecznych dostaw jedzenia i leków. W mediach społecznościowych zamieszczają dramatyczne apele, w których skarżą się również na swoje psychiczne osłabienie całą sytuacją. Najbardziej dramatycznym wyrazem trudnej sytuacji mentalnej mieszkańców jest wideo, na którym słychać wrzaski ludzi wydobywające się z wieżowców. Mieszkańcy wyszli na balkony i zaczęli krzyczeć, że mają dość obecnej sytuacji. Epidemiolog, który zamieścił nagranie na Twitterze tłumaczy, że autor nagrania obawia się, że utrzymujące się zamknięcie doprowadzi do serii tragedii. Korespondent Michael Smith zamieścił z kolei nagranie zamieszek, podczas których ludzie walczą o jedzenie rozdawane przez służby. Twardy lockdown Media odnotowują, że choć twardy lockdown miał spowodować, że liczba przypadków w mieście drastycznie spadnie, w raportach pojawiają się kolejne rekordy. Powód upatrywany jest jednak nie w trudnej sytuacji na miejscu, a rosnącej liczbie testów. Ponadto - znacząca większość zakażeń to infekcje bezobjawowe. Decyzja o zamknięciu Szanghaju zapadła pod koniec marca, kiedy liczba zakażeń oscylowała wokół 3 tys., co stanowiło większość zakażeń w całym państwie. Wówczas rozpoczęto masowe testowanie, które powoduje, że liczba odnotowywanych przypadków przekracza już 20 tys. na dobę.