Jak zaznaczył sekretarz generalny zarządu Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej (IGGP) Sławomir Grzyb, sanepid tylko jednego dnia przeprowadził ponad 1300 kontroli w ponownie otwartych lokalach, stąd wiadomo, jaka jest skala otwarć. - Trzeba tu podkreślić, że działalność wznowiły te lokale, które zostały wykluczone lub pominięte w Tarczy 6.0 - tzw. branżowej i Tarczy PFR 2.0. A tych pominiętych jest całe mnóstwo, choćby popularne pierogarnie, które z reguły produkują pierogi i mają wpisaną produkcję, jako wiodące PKD - powiedział. - Z kolei wykluczone zostały wszystkie te firmy, które powstały po listopadzie 2019 roku, bo nie mają jak porównać strat rok do roku, bo wówczas jeszcze nie istniały. Albo uruchomiły kolejne lokale po tej dacie i miały wzrost obrotów, przy większych kosztach - dodał. Co z karami po kontrolach? Jak zaznaczył Grzyb, póki co IGGP nie ma informacji o karach sanepidu po kontrolach. - Ale sposób, w jaki są przeprowadzane, czyli dwie osoby z sanepidu i pięciu policjantów, wskazuje na wywołanie efektu zastraszenia - ocenił. Według eksperta przedsiębiorcy otwierają, bo nie mają nic do stracenia, a sprzedaż "na wynos" nie wszystkich ratuje. - Owszem, są lokale, które nie odnotowały spadku obrotów w lockdownie, ale to jednostkowe przypadki, które dobrze się do tego przygotowały i miały już solidną bazę klientów. W większości lokali sprzedaż z dowozem pozwala czasem utrzymać niektórych pracowników, choć nierzadko i na to nie wystarczy. Podam przykład z Bytomia, gdzie właściciel dziesięciu restauracji trzy już zlikwidował - powiedział. Szykuje się pozew zbiorowy Jak wskazał sekretarz IGGP, jeśli nic się nie zmieni w kwestii wsparcia dla poszkodowanych przez zamknięcie firm, to na koniec marca restauratorzy złożą pozew zbiorowy przeciwko rządowi. - Chcemy, aby do pozwu przystąpiło minimum 650 przedsiębiorców. To ze względu na koszty, bo złożenie pozwu będzie wymagało wpłacenie 200 tys. zł opłaty sądowej w jednej tylko instancji, plus koszty kancelarii - wyjaśnił. Jak dodał, branża ma świadomość tego, że zamknięcie może zostać przedłużone do końca I kwartału. W piątek wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk powiedziała w Polsat News, że "w skali całego kraju mamy około 70-80 obiektów z branży gastronomicznej, które mimo obostrzeń postanowiły się otworzyć". Od 28 grudnia, początkowo do 17 stycznia, zostały wprowadzone dodatkowe obostrzenia w związku z epidemią koronawirusa - m.in. zamknięcie hoteli, ograniczenie w działaniu galerii handlowych i stoków narciarskich. Obostrzenia zostały później przedłużone do 30 stycznia.