Leszek Miller poinformował w sylwestra, że dzień wcześniej zaszczepił się przeciwko koronawirusowi. "To najlepszy sposób, aby rozstrzygnąć wątpliwość: 'szczepić się czy nie szczepić'" - napisał były premier na Twitterze nad zdjęciem swojej karty szczepień. W kolejnych dniach o zaszczepieniu się przeciwko COVID-19 poinformowali kolejni znani ludzie m.in. aktorzy: Krystyna Janda, Maria Seweryn, Wiktor Zborowski, satyryk i reżyser Krzysztof Materna, muzyk i aktor Michał Bajor oraz dyrektor programowy TVN Edward Miszczak. Ponieważ według rządowych wytycznych do połowy stycznia, w ramach grupy zero, szczepieni mieli być wyłącznie medycy, na celebrytów szczepiących się poza kolejnością wylała się fala krytyki. Premier Mateusz Morawiecki we wpisie na Facebooku ocenił, że takim zachowaniem złamano poczucie solidarności i odpowiedzialności wśród obywateli, które było jednym z najważniejszych założeń Narodowego Programu Szczepień. "Zostałem zaszczepiony jako pacjent" Leszek Miller pytany o tę sprawę w programie "Prezydenci i Premierzy" w Polsat News stwierdził, że zaszczepił się, bo jest pacjentem szpitala Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. - Ja nie zostałem zaszczepiony z puli aktorów i artystów. Zostałem zaszczepiony jako pacjent. Jestem seniorem i od lat korzystam z opieki zdrowotnej przychodni przy Uniwersytecie Medycznym, a więc tej placówki, która otrzymała od Agencji Rezerw Materiałowych 450 dodatkowych dawek, które musiały być wykorzystane do końca ubiegłego roku, bo inaczej straciłyby ważność - powiedział były premier. - W tej właśnie puli część szczepionek przeznaczono również dla pacjentów. Jako pacjent dostałem propozycję otrzymania szczepionki i z niej skorzystałem - wyjaśnił. - Nie zaproponowano mi, abym został ambasadorem akcji szczepień, jednak postanowiłem o szczepieniu poinformować opinię publiczną - zaznaczył. Jak dodał, nie chciał sprawiać wrażenia, że robi coś "potajemnie". - Nie widzę powodu, dla którego miałbym ukrywać fakt szczepienia. Wręcz przeciwnie, zakładam, że to może być zachęta dla osób wahających się - stwierdził Miller. Przypomniał, że "do niedawna drastycznie mało, bo jedynie 17 proc. Polaków deklarowało, że przyjmie szczepionkę". "Nie zmieniłem się w potwora" Były premier skomentował również swój stan zdrowia po szczepieniu. - Jestem już czwartą dobę po sczepieniu. Czuję się świetnie, temperatura w normie, inne wskaźniki również. Nie wyrosła mi żadna sierść, żadne pióra, nie zmieniłem się w potwora. To może być kolejne potwierdzenie, że warto się szczepić - powiedział. Następnie Miller wypowiedział się o Narodowym Programie Szczepień. - Ta władza w sposób niezwykle impertynencki, przy użyciu swoich mediów, próbuje stworzyć wrażenie, że medycy nie są zaszczepieni, bo aktorzy ukradli im szczepionki - stwierdził. Przypomniał, że "w ubiegłym tygodniu dotarło do Polski 300 tys. dawek szczepionki zakupionej przez UE, a na początku roku ma dotrzeć kolejne 300 tysięcy". - Ta nieudolna ekipa zorganizowała ten proces tak, że dotychczas zaszczepiono jedynie 50 tys. ludzi. To nie jest tak, że nie ma szczepionek. One są, ale PiS organizuje proces szczepień tak, jak pan Sasin organizował wybory w maju - powiedział. - Oczywiście 18 zaszczepionych artystów pozwala zapomnieć o ministrze zdrowia, który stal się multimilionerem, instruktorze narciarskim, handlarzu bronią, o nierozliczonych respiratorach, nierozliczonych maseczkach i o tym szmelcu, który przyleciał Antonowen i był triumfalnie witany przez premiera Morawieckiego - dodał. - To jest cala prawda o tym Narodowym Programie Szczepień - zakończył polityk.