Europoseł Leszek Miller tłumaczył, dlaczego znalazł się w grupie osób, które zostały zaszczepione na COVID-19, choć nie należą do "grupy zero". Były premier przekonywał, że zaszczepił się, bo jest pacjentem Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. - Z dodatkowych dawek, które Agencja Rezerw Materiałowych przekazała Warszawskiemu Uniwersytetu Medycznemu mogły skorzystać rodziny pracowników i pacjenci placówek Uniwersytetu - stwierdził w TVN24. - Ponieważ od lat jestem pacjentem WUM, zatelefonowałem po leki do tej placówki, w której się leczę. I dowiedziałem się, że jest możliwość szczepienia dla pacjentów. Zapytałem się, czy mogę z tego skorzystać, odpowiedź byłą pozytywna. Mam 75 lat, różne schorzenia i nadzwyczajnej w świecie boję się tego wirusa - mówił Miller. - Skorzystałem z zaistniałej możliwości. Nie traktowałem, że uczestniczę w jakieś zorganizowanej promocji szczepień, ale postanowiłem o mojej decyzji poinformować na Twitterze, bo nie chciałem sprawiać wrażenia, że robię coś potajemnie - zapewnił europoseł. Podkreślał, że "przychodnia WUM prowadzi szczepienia na bardzo rozległą skalę". "Te szczepionki musiały być wykorzystane do końca roku" - Ona dysponowała ponadprogramowymi 450 szczepionkami poza pulą zero. Te szczepionki musiały być wykorzystane do końca tego (właściwie 2020 - red.) roku. I właśnie z tych dodatkowych dawek mogli skorzystać m.in. pacjenci tej i innych placówek WUM. To należy nagrodzić, a nie krytykować tych ludzi, bo oni uratowali prawdopodobnie wiele szczepionek przed wylaniem do zlewu - przekonywał Miller. Były szef rządu dodał, że po zakończeniu procedury szczepień i nabraniu pełnej odporności chętnie zaangażuje się w popularyzację szczepień. - Będę żywym dowodem pożytku ze szczepienia - zaznaczył. - Część dziennikarzy polityków przyjęło za pewnik, że szczepiłem się z puli grupy zero, nie mając ku temu uprawnień. To jest nieprawda. Rozdmuchali to do monstrualnych rozmiarów, ale jeśli to wszystko spopularyzowało ideę szczepień, to warto było - podkreślał. Zdaniem Millera również "wszystko wskazuje na to, że do dziś zmarnowano prawie 8 tysięcy szczepionek". Wszystko przez to, dodał, że z każdej fiolki podaje się tylko pięć dawek, a nie sześć, tak jak to robią niektóre inne kraje. - Myślę, że ktoś z rządu PiS powinien na ten temat coś powiedzieć - zaznaczył. Premier: Złamano poczucie solidarności Warszawski Uniwersytet Medyczny informował w tym tygodniu, że z puli dodatkowych 450 dawek szczepionek, które niezależenie od etapu zerowego szczepień obejmującego personel medyczny otrzymał od Agencji Rezerw Materiałowych i które musiały być wykorzystane do końca roku, zaszczepił m.in. 300 pracowników szpitali WUM oraz grupę 150 osób obejmującą rodziny pracowników, pacjentów będących pod opieką szpitali i placówek WUM, w tym 18 znanych postaci kultury i sztuki. Komentarze na temat szczepień osób, które nie są pracownikami ochrony zdrowia, wywołała m.in. informacja o zaszczepieniu się byłego premiera, europosła SLD Leszka Millera. O zaszczepieniu przeciw COVID-19 poinformowała też aktorka Krystyna Janda. Polsat News informował też, że na liście osób zaszczepionych w puli z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego są aktor Wiktor Zborowski oraz satyryk i reżyser Krzysztof Materna. Przyjęcie pierwszej dawki szczepionki potwierdziła również aktorka Maria Seweryn oraz dyrektor programowy TVN Edward Miszczak. Premier Mateusz Morawiecki we wpisie na Facebooku ocenił, że takim zachowaniem złamano poczucie solidarności i odpowiedzialności wśród obywateli, które było jednym z najważniejszych założeń Narodowego Programu Szczepień. "Mojej zgody na dzielenie Polaków na lepszych i gorszych na pewno nie będzie. Każdy jest równy wobec prawa! Mam nadzieję, że to ostatnie takie przypadki" - napisał.