Minister zdrowia Adam Niedzielski na poniedziałkowej konferencji w Warszawie mówił o osobach, które zostały już zaszczepione przez Centrum Medyczne Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, choć nie były medykami ani nie należały do ich rodzin. - A poznajemy nazwiska coraz ciekawsze, rozpoczęło się od aktorów, a skończyło na prezesach różnych spółek i innych osobach, które żyją w świecie medialnym. Myślę, że osoby te również powinny poczuć odpowiedzialność, taką dobrze pojętą odpowiedzialność, która zdefiniowana jest w sferze odwagi cywilnej - mówił Niedzielski. - Ponieważ mamy możliwość dopuszczenia do szczepień osób, które są wolontariuszami w szpitalach, myślę, że pewnym odpracowaniem tego niesłusznie przyjętego przywileju bycia zaszczepionym w pierwszej kolejności, byłaby praca w charakterze wolontariusza w przychodniach bądź miejscach, w których można pomóc walczyć z covidem, bo teraz będziecie już państwo na zachorowanie odporni - dodał szef resortu zdrowia. "Wspominałem o tym, zanim to było modne" Leszek Miller był pytany przez Dorotę Gawryluk, czy zgodnie z propozycją ministra zostanie wolontariuszem w szpitalu covidowym. - Upewniam się w przekonaniu, że podstawowym pytaniem nie jest to, czy ktoś się zaszczepił, tylko dlaczego ktoś się nie zaszczepił - odpowiadał europoseł. Były premier stwierdził, że w sprawie szczepionek bardziej wiarygodna jest dla niego opinia lekarza niż agencji rządowych. Ocenił, że mail ujawniony od dr. Trzepli - prezes CM WUM - był napisany po naciskach rządu. - Jeżeli chodzi o wolontariat, to wspominałem o tym, zanim to było modne. Ja nie potrzebuję pana Niedzielskiego, który będzie mi wyznaczał pokutę. Chciałbym zapytać, jaką pokutę pan minister wyznaczy swoim kolegom - panu Szumowskiemu i panu Cieszyńskiemu, którzy w tym samym urzędzie zmarnotrawili co najmniej 70 mln złotych, którzy mieli jakieś podejrzane konszachty a to z instruktorem narciarskim, a to z handlarzem bronią - mówił europoseł. - Pan Niedzielski objął urząd 26 sierpnia, a dopiero po dwóch miesiącach złożył wniosek do Prokuratury Generalnej o ściganie tych panów. Do dzisiaj Skarb Państwa nie otrzymał żadnej złotówki - dodawał Miller. Były premier powiedział, że jeżeli "pan minister apeluje do naszego honoru, to zdolność honorową pan minister uzyska wtedy, gdy wyczyści tę stajnię Augiasza". - Ja się jako obywatel dopominam się zwrotu 70 mln złotych i energicznego działania pana ministra. Skoro pan minister jest taki energiczny w rozmaitych detektywistycznych posunięciach, to, panie ministrze: proszę załatwić najpierw to, co jest u pana. Niech pan posprząta tę stajnię Augiasza, wtedy pogadamy - podsumował. "To rektor powinien domagać się dymisji ministra" Miller odniósł się również do decyzji rektora WUM-u, prof. Zbigniewa Gacionga, który we wtorek przekazał, że nie rezygnuje ze stanowiska. - To nie minister powołuje rektora, a demokracja uczelniana. Jeżeli są już takie relację między panami, to uważam, że to rektor powinien domagać się dymisji ministra, bo minister źle prowadzi całą kampanię szczepionkową. Poza tym minister nie zna elementarnych zasad działalności uczelni - mówił Miller. Wspólna delegacja Nowej Lewicy W pierwszej części rozmowy były premier odniósł się również do "wspólnej delegacji Wiosny i SLD" w Parlamencie Europejskim, której przewodniczącym został Robert Biedroń. "Wbrew informacjom R. Biedronia nie jestem członkiem delegacji Nowej Lewicy w PE, nie uczestniczyłem też w spotkaniu inicjatywnym. Przypisywanie mi udziału w tym projekcie jest przykrą manipulacją. M. Belka i W. Cimoszewicz również nie zgłosili akcesu do delegacji Biedronia" - napisał Miller we wtorek na Twitterze. Na antenie Polsat News Miller zapewnił, że nie tylko nie wstąpił do delegacji, ale "nie był nawet zebraniu założycielskim". - Z naszej delegacji odeszło dwóch kolegów i przyłączyło się do delegacji Roberta Biedronia. On wiedział, że mnie ten projekt mnie nie interesuje - mówił Miller. - Parlamentarzyści nie są w europarlamencie po to, by wykonywać każde tupnięcie jakiegoś przedstawiciela partii w kraju. Kiedy zjawiamy się w Brukseli, przede wszystkim mamy reprezentować naszych wyborców. Partie są oczywiście ważne, jeżeli ktoś chce do nich należeć, to jest dodatkowo skrępowany dyrektywą tej partii - komentował Miller. - Od początku mówiłem, że gdy SLD zostanie wykreślone z rejestru, to nie wstąpię do żadnej nowej partii - powiedział były premier. Wskazał, że także Marek Belka i Włodzimierz Cimoszewicz nie wstąpili do Nowej Lewicy. - My, niezależnie od tego, co się dalej wydarzy, jesteśmy poważnymi ludźmi i my do takich niepoważnych inicjatyw po prostu nie przystępujemy - dodał. Pytany, czy oznacza to rozłam na lewicy, Miller podkreślił, że on nie jest członkiem Nowej Lewicy, a SLD, a uchwały zarządu krajowego Nowej Lewicy go nie dotyczą. Jak jednak zaznaczył, "żadnej wojny nie będzie". - Ponieważ Robert Biedroń bardzo chciał zostać przewodniczącym, to został przewodniczącym trzyosobowej delegacji. Jego sprawa - dodał były premier.