Pismo zostało wysłane do Prezesa Rady Ministrów przez lekarzy i świadczeniodawców z Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. Autorzy są zdania, że należy wprowadzić "awaryjne" warianty nauczania "inne niż stacjonarne". Ich zdaniem bezobjawowa infekcja u dzieci może być istotnym zagrożeniem epidemicznym. "Jeśli młodzież przemieszcza się między klasami, pedagodzy spędzają czas w pokoju nauczycielskim, uczą również w kilku oddziałach, to ryzyko rozsiania zakażenia jest ogromne. Jak wiadomo dzieci, które mogą przechodzić infekcję bezobjawowo, są największymi roznosicielami i stanowią poważne zagrożenie nie tylko dla domowników" - wyjaśnia w dokumencie Bożena Janicka, prezes PPOZ. "Zdrowie Polaków jest wartością najwyższą" Medycy zwracają uwagę, że "codziennie służby sanitarne informują o kolejnych przypadkach zakażeń SARS-CoV-2 wśród nauczycieli i uczniów". W ich ocenie, odizolowywanie osób z kontaktu, czyli poszczególnych klas, uczniów i nauczycieli "nie stanowi żadnej ochrony". Jak podkreślają autorzy listu, mają oni świadomość, że opieka nad dzieckiem generuje pewnie problemy, ale twierdzą, że "należy przeorganizować nauczanie, żeby było jak najbardziej bezpieczne". "Dzieci starsze powinny przejść 'na zdalne' nauczanie, a młodsze 'rozproszyć' w klasach tak, żeby miały z sobą jak najmniejszy kontakt. Do tego wprowadzić różne godziny zajęć! To temat trudny dla nas wszystkich, ale uważamy, że najwyższy czas, żeby Ministerstwo Edukacji Narodowej już teraz nie tylko rozważyło, ale wdrożyło wariant awaryjny, gdyż zdrowie Polaków jest wartością najwyższą!" - czytamy w piśmie.