Od objęcia władzy w Rosji przez Władimira Putina, który starał się podzielić Zachód, USA i Europa dość bezskutecznie próbowały stosować wobec Moskwy politykę zbliżenia, a następnie sankcji - podsumowuje w "Le Figaro" Isabelle Lasserre. W tym czasie nie zauważano agresywnych posunięć Pekinu: polityki wobec Tajwanu, działań Chin na Morzu Południowochińskim, coraz częstszej obecności chińskiej floty na Morzu Śródziemnym. Kryzys koronawirusa ukazał Chiny jako główną siłę destabilizującą świat, spychając Rosję na drugi plan - ocenia Lasserre, powołując się na ekspertów, którzy są przekonani, że niezależnie od tego, kto zostanie następnym prezydentem USA, polityka Waszyngtonu wobec Pekinu nie ulegnie zmianie. Podczas gdy oficjalna narracja władz chińskich ewoluowała w ostatnich latach od pacyfizmu do imperializmu, od początku epidemii Rosja przytłumiła swoją wrogość wobec Zachodu - zwraca uwagę dziennikarka. Przypomina, że koronawirus zmusił Putina do anulowania referendum w sprawie zmian w konstytucji, które miały mu pozwolić na pozostanie u władzy aż do 2036 r., oraz przede wszystkim do odwołania uroczystości z okazji 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Do Moskwy na te obchody miało przyjechać wielu światowych przywódców, a sama ceremonia miała zakończyć okres potępienia Rosji przez inne kraje za aneksję Krymu i stać się symbolem powrotu tego państwa do wspólnoty międzynarodowej - tłumaczy komentatorka. Podkreśla też trudności wewnętrzne, z jakimi musi się zmagać Rosja, wywołane nie tylko pandemią, ale i spadającą ceną ropy. Chiny zredukują strategiczne znaczenie Rosji do zera? "Moskwa obawia się, że po zakończeniu kryzysu Chiny do zera zredukują strategiczne znaczenie Rosji" - pisze Lasserre, zaznaczając, że kraj ten "nie potrafi znaleźć swojego miejsca w świecie zdominowanym przez USA i Chiny". Choć niektóre państwa europejskie, podobnie jak Francja, marzą o wznowieniu przyjaznych stosunków z Moskwą, dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej to Rosja jest pierwszym zagrożeniem, daleko przed Chinami - przypomina. Cytując rosyjskiego eksperta, przewiduje też, że jeśli po epidemii dojdzie do kryzysu gospodarczego, polityka Rosji wobec Zachodu stanie się bardziej agresywna. "Gdy chodzi o strategię, zagrożenia nie znoszą się, ale kumulują" - przestrzega Lasserre. W tym samym numerze "Le Figaro" politolog Laurent Gayard i finansista Waldemar Brun-Theremin tłumaczą, że "hegemonia Chin nie nastąpi jutro", ponieważ państwo to ma wciąż wiele słabych punktów. Według autorów są nimi m.in. trudne stosunki z azjatyckimi sąsiadami spowodowane próbami chińskiej ekspansji terytorialnej, ale też napięte relacje z USA, Europą i niektórymi państwami Afryki. Jeżeli prawdą jest, że zatrzymanie gospodarki wywołane epidemią posłało na bezrobocie 200 mln chińskich pracowników, to istnieje ryzyko "poważnych napięć socjalnych" - czytamy w "Le Figaro". Za kolejny czynnik determinujący rozwój gospodarczy Chin komentatorzy uznają starzenie się społeczeństwa. Już teraz 200 mln mieszkańców tego państwa ma więcej niż 65 lat, a do 2050 r. ta liczba się podwoi. Wreszcie - jak zauważają Gayard i Brun-Theremin - Chiny znajdują się w środowisku geopolitycznym, które stwarza więcej zagrożeń, niż to, w jakim pozostają USA i Europa, stąd konieczność przeznaczania większego odsetka PKB na zbrojenia. Chiny muszą się jeszcze uzbroić w cierpliwość w oczekiwaniu na odegranie wiodącej roli w świecie podsumowują autorzy. Z Paryża Ludwik Lewin