Jak poinformowało laboratorium genXone, brytyjską odmianę koronawirusa wykryto w jednej ze 100 próbek przekazanych do badania przez spółkę Diagnostyka. Próbki pochodziły z całego kraju. Próbka, która zawiera materiał genetyczny brytyjskiej odmiany wirusa, należy do pacjenta z Małopolski. - Mamy materiał genetyczny, ale bez informacji o pacjencie - poinformowano. Dział badawczo-rozwojowy Laboratorium genXone prowadzi projekt sekwencjonowania koronawirusa, w ramach którego próbuje poznać zmienność, mutację koronawirusa. GenXone ma siedzibę w Złotnikach w woj. wielkopolskim. To komercyjna spółka o zasięgu międzynarodowym. Rzecznik poinformował, że w przyszłym tygodniu rozpoczyna się ogólnopolskie badanie pod kierunkiem prof. Krzysztofa Pyrcia, które określi skalę obecności brytyjskiej mutacji w Polsce oraz możliwe konsekwencje zdrowotne. Przypomnijmy, wariant brytyjski SARS-Cov-2 został zgłoszony do WHO w połowie grudnia. Zdaniem ekspertów ma być o 50 do 70 proc. bardziej zaraźliwy niż oryginalny koronawirus i występuje w sześciu obszarach geograficznych WHO. W środę Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) poinformowała, że w ubiegłym tygodniu obecność brytyjskiej mutacji odnotowano w 60 krajach i terytoriach. To o 10 więcej niż 12 stycznia. Już pod koniec grudnia dr Paweł Grzesiowski mówił w rozmowie z Interią, że "nie ma żadnych złudzeń, iż nowy wariant koronawirusa jest w Polsce". W ubiegłym tygodniu mówił też o tym prof. Andrzej Horban w programie "Gość Wydarzeń" w Polsat News. - Proszę zwrócić uwagę na to, co dzieje się w Wielkiej Brytanii. Emigranci, którzy tam żyją, odwiedzili rodziny w święta i istnieje uzasadniona obawa, że mamy w Polsce brytyjski wariant koronawriusa, który jest łatwiej transmitowany. W Wielkiej Brytanii mają olbrzymi wzrost zachorowań - powiedział prof. Horban. Zgodnie z obecnym stanem badań oba nowe warianty - brytyjski i południowoafrykański - są znacznie bardziej zaraźliwe, ale jednocześnie nie są automatycznie bardziej niebezpieczne. Nie ma jednak wątpliwości, że sprzyjając zakażaniu się większej liczby osób, zwiększają presję na systemy opieki zdrowotnej.