W Krakowie oddziały zakaźne działają w trzech szpitalach: im. Żeromskiego, im. Jana Pawła i w Szpitalu Uniwersyteckim. "Istotny brak, ale jeszcze dajemy radę" W Szpitalu Uniwersyteckim we wtorek do pracy nie przyszło 150 pielęgniarek oraz 50 lekarzy i 29 lekarzy rezydentów. Około połowy z nich przebywa na zwolnieniach lekarskich, połowa opiekuje się dziećmi, które nie chodzą do szkół i przedszkoli. "Jest to istotny brak, ale szpital w tej chwili jeszcze daje sobie radę. Nie dezorganizuje to pracy, bo w ostatnich dniach ograniczyliśmy przyjęcia pacjentów" - powiedział dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego, Marcin Jędrychowski. Dodał, że studenci kierunków medycznych, którzy odpowiedzieli na apel prorektora ds. Collegium Medicum i chcą pomóc, mogą być wsparciem jedynie w czynnościach administracyjnych i paramedycznych, ale nie mogą zastąpić wykwalifikowanego personelu. Dyrekcja Szpitala Uniwersyteckiego obawia się, jaki będzie rozwój sytuacji w najbliższych dniach, gdy liczba pacjentów z podejrzeniem lub potwierdzeniem zakażenia koronawirusem znacząco wzrośnie. "Wielu lekarzy nie miało wyjścia" W Szpitalu Specjalistycznym Jana Pawła II nieobecnych było we wtorek 23 lekarzy (13 na zwolnieniach lekarskich, 10 osób na opiece nad dzieckiem) oraz 90 pielęgniarek (60 na zwolnieniach, 30 - opieka). "W tej chwili radzimy sobie kadrowo. Naszym priorytetem jest zabezpieczenie personelu do wykonywanie zabiegów ze wskazania ratującego życie. Są to głównie operacje kardiochirurgiczne, pilne interwencje kardiologiczna oraz zabiegi torakoonkologiczne. Ale musimy też myśleć o zabezpieczeniu pracowników pierwszego kontaktu z pacjentem i tu zaczynamy pomału odczuwać niedobór kadry" - podkreśliła zastępca dyrektora Szpitala im. Jana Pawła ds. lecznictwa oraz koordynator działań w zakresie podwyższonego stanu gotowości, dr hab. n. med. Dorota Sobczyk. Jak dodała, pracownicy wykorzystują swoje uprawnienia do opieki nad dziećmi, zwłaszcza że dziadkowie należą do grup zwiększonego ryzyka i nie są w stanie ich zastąpić. "Personel medyczny też choruje i to jest sytuacja normalna, zdarzająca się zawsze i codziennie" - mówiła Sobczyk. "Trzeba zaznaczyć, że wiele osób pracujących w polskiej opiece zdrowotnej to ludzie zaliczani ze względu na wiek do grupy o zwiększonym ryzyku. Tak u nas, jak i w innych szpitalach, wielu lekarzy nie miało wyjścia i wzięło opiekę nad dziećmi, czasem także nad chorymi rodzicami. Uważam, że należałoby pomyśleć perspektywicznie o sposobach zabezpieczenia opieki nad dziećmi i bliskimi pracowników służby zdrowia czy służb mundurowych" - dodała. W Szpitalu im. S. Żeromskiego - jak powiedziała rzeczniczka tej placówki Anna Górska - nie ma na razie problemu z obsadą dyżurów pielęgniarskich i lekarskich. Poradnie specjalistyczne są zamknięte, a zabiegi planowe zawieszone do odwołania. Ograniczenia nie dotyczą pacjentów onkologicznych i potencjalnie onkologicznych. "Zaapelowaliśmy do pielęgniarek emerytek" Przewodniczący Małopolskiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych Tadeusz Wadas powiedział, że jeszcze zanim do naszego kraju dotarł koronawirus, braki wśród pielęgniarek i położnych były znaczne: w samej Małopolsce było ok. sześć tys. wakatów. "Teraz powołaliśmy przy naszej izbie zespół zarządzania kryzysowego. Monitorujemy sytuację. Wczoraj rozmawialiśmy z naczelnymi albo oddziałowymi pielęgniarkami z dziesięciu oddziałów zakaźnych w województwie i nikt na razie nie zgłasza braku personelu" - powiedział Wadas. Dodał, że na 10 oddziałach zakaźnych w Małopolsce pracowało na etatach 167 pielęgniarek i 30 na umowach-zleceniach. "Zaapelowaliśmy do pielęgniarek emerytek, które odeszły z pracy dwa, trzy lata temu i zadeklarowały, że jeśli będzie taka potrzeba w tej trudnej sytuacji chętnie pomogą" - dodał przewodniczący Izby. W związku z zagrożeniem rozprzestrzeniania się koronawirusa Małopolska Okręgowa Izby Pielęgniarek i Położnych uruchomiła dla członków izby doraźną pomoc psychologiczną oraz prawną. "Prosiliśmy też Izbę Lekarską, aby zaapelowała do lekarzy o ograniczenie zlecania iniekcji tak, aby pielęgniarki, które odwiedzają pacjentów w domach, nie musiały - poza przypadkami absolutnie koniecznymi - ich wykonywać" - powiedział Wadas. Małgorzata Wosion-Czoba