Nadmierna śmiertelność określa, ile osób więcej umarło w danym roku z powodu nadzwyczajnych okoliczności. I taki jest główny przekaz płynący ze wstępnego raportu Federalnego Urzędu Statystycznego w sprawie koronawirusa: pandemia także w Niemczech doprowadziła do mierzalnej nadmiernej śmiertelności. A końca nie widać - przyznał w czwartek wiceszef urzędu Christoph Unger. "Dwa tygodnie temu Instytut Roberta Kocha ogłosił zatrważającą liczbę 100 tys. zgonów na COVID-19 w Niemczech. Jest o wiele za wcześnie na podsumowanie" - powiedział. Ogłaszają zaskakujące wnioski na temat lockdownów Jednak już teraz widać wyraźny wzrost śmiertelności. - W pierwszych dwunastu miesiącach pandemii, od marca 2020 do lutego 2021, wzrost był wysoki - mówi Unger. Jak dodaje, zmarło 7,5 procent albo prawie 71 tys. osób więcej niż przed tym okresem. Najwyższe liczby zgonów były w grudniu 2020 i styczniu 2021. A więc w czasie potężnej drugiej fali pandemii, która doprowadziła do licznych ograniczeń w okresie świątecznym. Zaskakujące są wnioski jakie Unger i jego współpracownicy formułują na temat ogłaszanych i odwoływanych lockdownów - ograniczania kontaktów czy zamykania i otwierania barów czy restauracji. "Podwyższone liczby zgonów występują mimo środków mających ograniczyć pandemię. Nie pozwalają ocenić, co stałoby się przy łagodniejszych obostrzeniach albo gdyby nie było ich wcale". Jest prawdopodobne, choć niemożliwe do dokładnego określenia, że liczba zakażeń byłaby zdecydowanie wyższa bez restrykcji. Widać za to wyraźnie, że takie działania jak noszenie masek, czy redukcja kontaktów społecznych zmniejszyły liczbę innych chorób zakaźnych. - Statystyka przyczyn zgonów pokazuje, że restrykcje najwyraźniej doprowadziły do zdecydowanie mniejszej liczby zgonów spowodowanych innymi chorobami dróg oddechowych. W 2020 roku z powodu chorób zakaźnych zmarło 3800 osób mniej, niż średnio w latach 2016 do 2019 - mówi Unger. Coroczna fala grypy praktycznie nie wystąpiła w sezonie 2020/2021. COVID dotyka głównie osoby starsze Niemieckie statystyki potwierdzają też tezę, że to głównie starsze osoby z chorobami współistniejącymi najciężej chorują na COVID i umierają. W 2020 roku 70 procent zgonów covidowych stanowiły osoby powyżej 80. roku życia. Większość z nich miała typowe choroby dla tej grupy wiekowej jak problemy z sercem, demencja, niewydolność nerek czy cukrzyca. O ile przed pandemią często umierali na zapalenie płuc albo inne infekcje, teraz częstą przyczyną zgonów jest koronawirus. Nie wzrosła liczba samobójstw Eksperci podkreślają, że pandemia i związane z nią ograniczenia prowadzą do dużego obciążenia psychicznego, stanów lękowych, depresji. Dlatego zaskakiwać mogą dane na temat liczby samobójstw. W 2020 roku 9206 osób w Niemczech odebrało sobie życie. To drugi, najniższy poziom od 1980 roku. Mniej samobójstw było tylko w 2019 roku - 9041 przypadków. Felix zur Nieden z Urzędu Statystycznego uważa, że mimo całego dramatu towarzyszącego koronawirusowi, Niemcy jak dotąd przeszły przez pandemie dość łagodnie. "W międzynarodowym porównaniu można powiedzieć, że Niemcy były lekko dotknięte. W innych krajach skutki były znacznie wyraźniejsze". W wielu zachodnioeuropejskich krajach odnotowano w 2020 roku załamanie prognozowanej średniej długości życia, jakiego nie widziano od czasów drugiej wojny światowej. W Niemczech też widać zmiany, ale nie tak wyraźne jak w innych krajach. Absolutna liczba zgonów covidowych w Wielkiej Brytanii wyniosła ok. 146 tys., we Włoszech prawie 144 tys. To dużo więcej niż w Niemczech, które mają więcej mieszkańców niż te kraje. Jens Thurau/ Redakcja Polska Deutsche Welle