W połowie kwietnia, w szczytowym momencie epidemii koronawirusa w Wielkiej Brytanii, deficyt odzieży ochronnej był na tyle poważny, że zalecono - w przypadku braku innych możliwości - ponowne używanie jednorazowych kombinezonów medycznych. Częściowym rozwiązaniem miał być import odzieży ochronnej. 18 kwietnia minister ds. społeczności lokalnych Robert Jenrick poinformował, że następnego dnia dotrze transport 84 ton środków ochrony osobistej z Turcji. Ostatecznie samolot przyleciał z trzydniowym opóźnieniem, a transport był mniejszy niż zapowiadano, znajdowało się w nim m.in. tylko 400 tys. kombinezonów ochronnych, co zaspokaja potrzeby służby zdrowia na zaledwie kilka godzin. Ale jak ujawnił dziennik "Daily Telegraph", to nie koniec problemów, bo okazało się, że wszystkie kombinezony ochronne nie spełniają brytyjskich standardów i zalegają w magazynach. Większość z nich została wyprodukowana przez turecką firmę, która dopiero w styczniu, gdy zaczynała się na świecie pandemia, przestawiła się z wytwarzania dresów i T-shirtów na ochronne kombinezony medyczne. Brytyjski rząd potwierdził informację gazety, że kombinezony z Turcji nie są używane. "Wierzyliśmy, że ten sprzęt będzie na odpowiednim poziomie, ale kiedy nasi eksperci testowali go na miejscu, stwierdzili, że nie jest. Wszystkie nabyte przez nas środki ochrony osobistej powinny być zgodne ze standardami, które określamy przy ich zakupie" - powiedział zapytany o tę sprawę przez stację Sky News minister ds. Irlandii Północnej Brandon Lewis. Ministerstwo zdrowia natomiast podkreśliło, że w sytuacji pandemii problemy z dostępnością środków ochrony osobistej i ich jakością występują na całym świecie, a nie tylko w Wielkiej Brytanii. "Daily Telegraph" przypomniał też, że wcześniej miliony masek ochronnych sprowadzone z Chin również nie spełniały standardów, a testy na obecność przeciwciał, także kupione w Chinach, nie działały. Z Londynu Bartłomiej Niedziński