We wtorek zanotowano 2107 nowych zakażonych (w poniedziałek - 1648, w niedzielę - ok. 3800). W sumie potwierdzono dotychczas ponad 105 tysięcy zakażeń. Przypomnijmy, ostatnie dane wskazywały, że w poniedziałek zmarło 812 osób, w niedzielę - 756, w sobotę - 889, zaś w piątek - 969. Dobra informacja jest taka, że potwierdza się pozytywny trend wśród wyleczonych. Najnowsze informacje mówią o 1109 takich osobach, co oznacza, że wyleczonych jest w sumie 15 729. Wcześniej we wtorek szef Instytutu Zdrowia Silvio Brusaferro powiedział, że "we Włoszech nastąpił szczyt zakażeń koronawirusem". Jak mówił, stan ten został osiągnięty ponad miesiąc po wybuchu epidemii w kraju. "Doszliśmy do szczytu, ale ten szczyt to nie punkt, ale płaskowyż, z którego powinniśmy teraz zacząć schodzić" - stwierdził Brusaferro na konferencji prasowej w Rzymie. Zastrzegł jednak, że potrzebna jest ostrożność w ocenie obecnej sytuacji. "Od poziomu płaskowyżu epidemia może zostać wznowiona, jeśli przestaniemy respektować kroki na rzecz zahamowania wirusa i zasady trwającej izolacji" - stwierdził Brusaferro. Kryzys epidemiczny rozpoczął się we Włoszech w lutym. Najtrudniejsza sytuacja jest niezmiennie na północy kraju, w Lombardii. Chociaż tutaj też są lepsze informacje. Szósty dzień z rzędu zmniejsza się liczba nowych zakażonych. We wtorek odnotowano ich 1047 (w poniedziałek 1154, a w niedzielę 1592). Tak samo jest też coraz mniej ofiar - 381 (czyli w sumie w tym regionie 7199). W Lombardii zmniejszyła się ponadto liczba chorych na intensywnej terapii. Zaledwie o sześć (z 1330 na 1324), ale to zmiana na plus.