Złagodzenie restrykcji jest to rezultat zasadniczych zmian wprowadzonych przez ministra zdrowia Roberto Speranzę, który wraz z początkiem lutego ogłosił 14 regionów żółtą strefą najłagodniejszych obostrzeń. Na tej liście są między innymi regiony Lacjum i Lombardia. Restrykcje, a wśród nich zakaz obsługi przy stolikach, pozostają w Umbrii, Apulii, na Sardynii i na Sycylii oraz w prowincji Bolzano. Rolniczy związek Coldiretti podał, że rozporządzenie umożliwiło pełne wznowienie działalności przez 293 tysiące restauracji, pizzerii, barów, cukierni, a także ośrodków agroturystycznych w żółtej strefie. Najbardziej, jak zaznaczono, skorzysta na tej decyzji branża gastronomiczna w Lombardii, gdzie otwarto 51 tysięcy lokali, w stołecznym Lacjum - 39 tysięcy i w Kampanii - 33 tys. Organizacja rolnicza zaznaczyła, że otwarcie lokali stanowi okazję na wznowienie względnie normalnego życia przez ponad 47 milionów osób, mieszkających w regionach, gdzie złagodzono przepisy. To także, jak podkreślono, nadzieja na poważny zastrzyk finansowy dla gastronomii, która w ubiegłym roku z powodu pandemii COVID-19 zanotowała spadek wpływów o 48 procent, czyli 41 miliardów euro. "Wirus dziękuje" "Prawie całe Włochy są w żółtej strefie. Wirus dziękuje" - tymi słowami ekspert w dziedzinie epidemiologii profesor Pierluigi Lopalco skrytykował decyzję ministerstwa zdrowia o złagodzeniu restrykcji w większości regionów Włoch. Jego zdaniem to "niewybaczalny błąd". Na swoim profilu w mediach społecznościowych napisał: "Wszyscy pamiętamy sceny zarejestrowane w grudniu, kiedy wiele regionów, w tym Apulia, przeszło do żółtej strefy". Dodał też: "Będę niepopularny, jestem złym politykiem, ale pozostawienie w tym momencie wirusa na luźnej wodzy może być niewybaczalnym błędem. Kiedy w całej Europie, w obliczu niepewności związanych z nowymi odmianami wirusa i w pełni zimy postanawia się zaostrzyć kroki, w naszym kraju zdajemy się na algorytm, by je złagodzić". Lopalco wyraził wątpliwość, czy wystarczą apele do obywateli o ostrożność.