W środę lekarze z Aberdeenshire w Szkocji pobrali wymaz od 71-letniego następcy tronu i jego żony. Jak informowano - książę Karol ma łagodne objawy koronawirusa, zakażanie potwierdzono. Z kolei księżna nie miała żadnych objawów i w jej przypadku wynik okazał się negatywny. Nietypowa procedura Jak wskazuje "Daily Mail" - procedura ta jest bardzo nietypowa w obecnej sytuacji. Zalecenia dla brytyjskiej służby zdrowia są bowiem takie, aby testy wykonywać jedynie w przypadku tych osób, które kwalifikują się do leczenia szpitalnego. W dużym uproszczeniu oznacza to, że im gorsze objawy potencjalnego pacjenta, tym większe prawdopodobieństwo wykonania testu. Osoby, które zgłaszają jedynie łagodne objawy, nie są badane pod kątem koronawirusa - przypomina serwis. "Daily Mail" zaznacza, że nawet medycy, u których wystąpią łagodne objawy, nie są uprzywilejowani. Oburzenie w sieci "Specjalne traktowanie księcia Karola i jego żony" - jak czytamy - zostało szybko zauważone przez komentatorów życia publicznego. Gazeta zamieściła kilka wpisów oburzonych internautów, którzy z rozczarowaniem przyjęli taki rozwój wydarzeń. "Dlaczego inni nie są tak szybko testowani?" - pisze jedna z komentatorek. "Byłoby dobrze, gdyby tak szybkie testy przechodzili pracownicy służby zdrowia, narażeni na codzienny kontakt z pacjentami, a nie książę, który przebywa w całkowitej izolacji w pałacu" - głosi kolejny wpis. Rząd odpowiada Brytyjski rząd wyjaśnił w czwartek, że następca tronu, książę Walii Karol nie przeskoczył kolejki do przeprowadzenia testu na obecność koronawirusa, bo jego objawy i ogólny stan zdrowia spełniają wymagane kryteria.Ze wstępnych informacji wynika, że brytyjski następca tronu zaraził się 10 marca podczas spotkania z księciem Albertem II, regentem Księstwa Monako.