Jak piszą amerykańskie media, USNS Comfort ma na pokładzie 12 sal operacyjnych, w sumie 1000 łóżek, a także laboratorium medyczne. Może na nim pracować 1,2 tys. personelu medycznego. Założenie jest takie, aby byli na nim leczeni pacjenci z innych nowojorskich szpitali, którzy nie zostali zakażeni koronawirusem. To oznacza, że ogromny okręt jeszcze pod szczególną kontrolą, bo stwierdzenie tam choćby jednego przypadku wirusa mogłoby zniszczyć cały zamysł odciążenia innych szpitali. A sytuacja w Nowym Jorku jest szczególnie trudna. "New York Times" pisze, że szpitale są już tak pełne, iż ratownicy wzywani na pomoc są zmuszeni do podejmowania dramatycznych decyzji - kto ma żyć, a kto umrzeć. Jak mówi kapitan Joseph O'Brien, wokół statku została stworzona specjalna "bańka ochronna". "Chcemy upewnić się, że robimy wszystko, by trzymać wirusa z daleka" - mówi O'Brien. Przypomnijmy, że w miniony piątek do portu w Los Angeles wpłynął bliźniaczy okręt szpitalny USNS Mercy. Celem akcji w przypadku obydwu statków jest też to, aby podnieść morale w dwóch największych amerykańskich aglomeracjach. Dziennik "New York Times" podał we wtorek, że w Stanach Zjednoczonych zmarło już 3002 osób zakażonych koronawirusem. To więcej niż po zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 roku. Najwięcej ofiar jest w stanie Nowy Jork. Według ostatnich danych odnotowano tam ponad 1,2 tys. zgonów. I tylko w tym stanie zdiagnozowano dotychczas jedynie o około tysiąc mniej przypadków koronawirusa niż w chińskiej prowincji Hubei - informuje Uniwersytet Johnsa Hopkinsa.