W Stanach Zjednoczonych w szybkim tempie rośnie liczba przypadków SARS-CoV-2. Jak podaje portal "New York Times", do wtorku wieczór czasu miejscowego koronawirusa wykryto u ponad 53 tys. osób. Ponad połowa przypadków to stan Nowy Jork; w ostatnich dniach znaczne tempo wzrostu odnotowywane jest też w sąsiadującym z nim stanie New Jersey. Duże ogniska śmiercionośnej choroby są też w stanie Waszyngton, Kalifornii, Illinois oraz Luizjanie. Co najmniej 17 stanów zdecydowało się na nakaz pozostania w domach; wyjść z niego można tylko, jeśli to absolutnie konieczne. Od środy takie obostrzenia obowiązywać będą ponad połowę mieszkańców USA. Z powodu epidemii w wielu sklepach w USA występują niedobory produktów, a sprzedaż niektórych produktów jest reglamentowana; zamknięte są szkoły. Ceny na stacjach benzynowych są najniższe od czterech lat; rośnie popyt na broń. Z uwagi na spowolnienie gospodarcze firmy zmuszane są do zawieszenia swojej działalności. Według ekspertów pracę stracić może kilkanaście milionów osób, a bezrobocie w Stanach Zjednoczonych już niedługo może osiągnąć dwucyfrowy poziom. Sytuacja porównywana jest do Wielkiego Kryzysu z lat 1929-1933 lub II wojny światowej. W Kongresie od blisko tygodnia trwają negocjacje dotyczące pakietu stymulującego na czas epidemii. Ma on wynosić ok. 2 biliony dolarów - przedstawiciele amerykańskich władz mówią, że koronawirus wymaga największego pakietu pomocowego w historii USA. We wtorek doszło do zbliżenia stanowisk żądających zapewnienia większej ochrony dla pracowników Demokratów i apelujących, by nie tracić czasu i szybko uspokoić chwiejne rynki Republikanów. Na wieść o postępach w rozmowach na nowojorskiej giełdzie we wtorek doszło do dużych wzrostów. Najważniejszy indeks Dow Jones zyskał w pewnym momencie 11,3 proc. i był to największy taki skok od 1933 roku. Władze niektórych regionów w USA alarmują o braku produktów medycznych, m.in. respiratorów, kombinezonów, maseczek ochronnych i odczynników chemicznych koniecznych do weryfikowania wyników testów na koronawirusa. Podejmowane są próby uzupełnienia zapasów szpitali - częściowo przez produkcję wewnętrzną, a częściowo przez import. Według szacunków rozwój epidemii koronawirusa sprawi, że stan Nowy Jork będzie potrzebował w ciągu 2-3 tygodni 140 tys. łóżek szpitalnych. Amerykańskie władze wzywają mieszkańców Nowego Jorku, by po wyjeździe z miasta poddać się 14-dniowej kwarantannie. Z Waszyngtonu Mateusz Obremski