Sytuacja w Europie robi się coraz bardziej niepokojąca, bo co kilka godzin koronawirus pojawia się w innym kraju. Prawdopodobnie kwestią czasu jest, kiedy dotrze do Polski. Scenariusza rozprzestrzeniania się epidemii nie można przewidzieć, ale można próbować przygotować się. Stąd też jutrzejsze spotkanie w gmachu Ministerstwa Edukacji Narodowej. Szef MEN Dariusz Piontkowski ma się wówczas spotkać ze wszystkimi kuratorami oświaty. Mają oni wspólnie, na zamkniętym dla mediów spotkaniu, wypracować strategie działania. Efektem rozmów mają być rekomendacje dla dyrektorów szkół i placówek oświatowych dotyczących wystąpienia zagrożenia epidemiologicznego. Wspólne standardy są potrzebne, bo na razie szkoły działają w dużym poczuciu niepewności i nie wiedzą, jak należy się zachować w podbramkowej sytuacji. Nawet dziś zajęcia w szkole w Mazańcowicach zostały odwołane, bo jedna z nauczycielek nagle źle się poczuła. Niedawno wróciła z Włoch i podejrzewano u niej koronawirusa. Uczniowie wrócili do domów. Nie ma jasnych wytycznych Praktyka pokazuje, że standardy bezpieczeństwa w podobnych sytuacjach są różne. Np. w Austrii nauczycielka źle się poczuła, podejrzewano u niej koronawirusa, ale uczniowie pozostali w szkole - 600 dzieci było niemal odciętych od świata. Dopiero gdy potwierdziło się, że nauczycielka nie jest zarażona wirusem, uczniowie wrócili do domów. Z kolei we Włoszech doszło w środę do otwartego sporu między rządem Giuseppe Contego a władzami regionu Marche, które podjęły decyzję o zamknięciu szkół do 4 marca w związku z szerzeniem się koronawirusa w kraju. W Marche stwierdzono dotąd jeden przypadek zarażenia, ale zamykaniu szkół sprzeciwia się premier Włoch. Jak więc w przypadku dotarcia wirusa do Polski będą zachowywać się nasze szkoły i władze? Na razie nie wiadomo, bo nie ma jasnych wytycznych. Prawdopodobnie zostaną one wypracowane na jutrzejszym spotkaniu, a na razie MEN wszystkich zainteresowanych odsyła do przepisów i procedur proponowanych przez Ministerstwo Zdrowia i GIS. Łukasz Szpyrka