Wcześniej, na briefingu przed posiedzeniem Senatu, marszałek powiedział, że rozpoczęcie obrad zostało opóźnione o kilka godzin ponieważ "jedna z osób często przebywająca w budynku zgłosiła, że udała się wykonać sobie test na obecność koronawirusa, bo czuła się zakatarzona, i ogólnie czuje się, nazwijmy to, grypowo". Wieczorem Grodzki poinformował senatorów podczas posiedzenia, że ma nowe informacje w tej sprawie. "Chciałem uspokoić państwa, przekazując informację od głównego inspektora sanitarnego Jarosława Pinkasa, że jeśli chodzi o osobę, której dotyczyło dzisiejsze testowanie, wynik jest ujemny" - oświadczył. Dodał, że Pinkas prosił go przekazanie informacji, że obecnie coraz częściej może się zdarzyć sytuacja, że Polacy, także senatorowie, zetkną się z osobą zarażoną i że wtedy należy zgłaszać się do stacji sanepidu tylko gdy wystąpią objawy grypopodobne. "Jeśli czujemy się zdrowi, to mamy prawo podejmować niższą aktywność zawodową, ale nie musimy kierować się do stacji sanepidu, ani do oddziału zakaźnego" - zaznaczył. Życzył też senatorom zdrowia i tego, by nawet jeśli u kogoś jednak pojawi się złe samopoczucie, to by okazało się to być "zwykłą grypą". Później marszałek Senatu zamieścił także wpis na Twitterze: "Informuję, że wynik testu osoby z Senatu, która podejrzewała u siebie infekcję koronawirusem jest ujemny! To bardzo dobra wiadomość. Warto zwiększyć dostępność testów dla wszystkich gdyż to najlepsza metoda oddzielenia zdrowych od chorych i nosicieli bezobjawowych" - napisał.