W walce z koronawirusem rząd wytacza ciężkie działa. Na bieżąco jesteśmy informowani o kolejnych przypadkach zakażenia zarazą z chińskiego Wuhan. Z półek w hipermarketach znikają papier toaletowy, płyny dezynfekujące, makarony, mąki i kasze. Sejm przyjął specustawę, która ma pomóc zwalczyć problem. Minister Łukasz Szumowski ogłosił zaś, że zostanie wydane rozporządzenie o ogłoszeniu stanu zagrożenia epidemicznego. Jak o sprawie wypowiadają się ci, którzy zarządzają szpitalami? - Maseczki, kombinezony, rękawiczki, ochraniacze, przyłbice, okulary, przesłony. Tego wszystkiego brakuje. Dlaczego szpitale odwołują zabiegi planowe? Nie dlatego, że nie ma miejsca, nie ma ludzi, ale dlatego, że nie ma wystarczającej ilości sprzętu, żeby te zabiegi przeprowadzić - w rozmowie z Interią mówi Dorota Gołąb-Bełtowicz, zastępca dyrektora ds. finansowych ze Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego SPZOZ w Krakowie, gdzie leży pacjent zakażony koronawirusem. Nasza rozmówczyni uważa, że z czasem sytuacja może się jeszcze pogorszyć. Gołąb-Bełtowicz zwraca uwagę, że w jej szpitalu jest obecnie siedem izolatek, a warunki dla zakażonych oraz personelu są całkiem niezłe. Żeby dostać się do pacjenta, należy przejść przez specjalną śluzę. Odzież ochronna niezbędna personelowi podczas kontaktu z chorymi jest natychmiast utylizowana. Co jednak się stanie, jeśli pacjentów będzie więcej niż siedmiu? - Proszę mnie o to nie pytać. Wtedy się będziemy martwić - rozkłada ręce dyrektorka. Izolatka to oczywiście najlepsze rozwiązanie na oddzielenie zakażonego od społeczeństwa. Na razie korzysta się z tego sposobu, ale gdy liczba zakażonych będzie większa, konieczne będzie przeorganizowanie szpitali. Jeszcze w czwartek (12 marca) minister zdrowia Łukasz Szumowski wydał rozporządzenie, na mocy którego od piątku (13 marca) 19 szpitali zostanie przekształcanych w szpitale zakaźne. Specustawa z dziurami Takie uprawnienia daje mu specustawa, która oczywiście jest niezbędna w tej sytuacji, ale ma też braki. Jak wiadomo, zezwala ona rodzicom, żeby zajęli się swoimi pociechami w przypadku odwołania zajęć szkolnych. Sęk w tym, że te same przepisy dotyczą personelu szpitali, którego i tak jest już za mało. Co się stanie, jeśli przemęczone pielęgniarki też zechcą opiekować się dziećmi? Z dnia na dzień mogą odejść od łóżek pacjentów. Jeśli nie wykażą się dobrą wolą, nawet w najgorętszym okresie kryzysu związanego z koronawirusem, chorzy mogą zostać bez opieki. - Może w tej szczególnej sytuacji personel medyczny powinien być potraktowany inaczej? Obecnie nie ma obostrzeń w systemie prawnym. Wierzę w pielęgniarki i lekarzy, że staną na wysokości zadania - zastanawia się Bernardeta Skóbel, radca prawny, która w ZPP zajmuje się również ekspertyzami. Od kilku dni wiadomo, ile - przynajmniej w teorii - pochłonie leczenie chorych na SARS-CoV-2. 8 marca Adam Niedzielski, szef Narodowego Funduszu Zdrowia, wydał zarządzenie "w sprawie zasad sprawozdawania oraz warunków rozliczania świadczeń opieki zdrowotnej związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19". Co zawiera dokument i czego dotyczy ryczałt? Opłacona ma być załoga karetki oraz sam pojazd. Sprawozdania finansowe mają być przekazywane do poszczególnych oddziałów NFZ do 10. dnia miesiąca następującego, już po udzieleniu usług. Jeden dzień hospitalizacji chorego został wyceniony na 430 zł, zaś "pobyt związany z zapobieganiem i przeciwdziałaniem zakażeniu" to koszt 180 zł. Do tego należy doliczyć ewentualną opłatę za transport w kwocie 150 zł czy ryczałt dzienny za "gotowość do transportu" wyceniany na 720 zł. - 15 zł na godzinę pracy to mniej niż minimalna ustawowa stawka godzinowa. Dysponent będzie dopłacał? A gdzie reszta kosztów? - dopytywał w mediach społecznościowych Jacek Wawrzynek, ratownik medyczny, który zasłynął po tym, jak po godzinach pracy wyniósł niepełnosprawnego mężczyznę z płonącego domu. Konieczne jest wzmocnienie obsad personelu, który pracuje na granicy wydolności, a liczba dyżurów lekarskich jest nie do utrzymania przez dłuższy czas. Nie można zapominać, że za dodatkowe dyżury trzeba będzie zapłacić. - Jeżeli mam wystawić jedną dodatkową pielęgniarkę całodobowo, to znaczy, że potrzebuję równoważnika pięciu etatów. Koszty to jedno, ale skąd mam wziąć tych ludzi? - zastanawia się Gołąb-Bełtowicz. - Nie mam nadmiaru pracowników, nie oddam im tego czasu - dodaje zastępca dyrektora szpitala im. Żeromskiego w Krakowie. Tyle tylko, że na kolejne koszty żaden szpital w Polsce nie może już sobie pozwolić. System podwiązany bandażem Oto fragment listu, jaki w mediach społecznościowych opublikowała jedna z lekarek z Rybnika: "Nikt nie przeprowadził nam szkolenia, jak ten kombinezon zdjąć, a to jest najbardziej ryzykowne i najłatwiej się wtedy zakazić personelowi medycznemu. Każą nam badać pacjentów, a nie jesteśmy zabezpieczeni. Tym samym możemy zarażać innych" - pisze kobieta, która również narzeka na braki w wyposażeniu. Obawia się, że ze względu na brak wyszkolenia, personel medyczny może się zakazić. W takiej sytuacji nie będzie komu leczyć. Z odpowiedzi na pytania, którą uzyskaliśmy jeszcze w czwartek, wynika, że dotąd nie odnotowano przypadku zakażenia wśród personelu medycznego. Wiadomo, że tylko do jednej z placówek w województwie lubuskim tego samego dnia dowieziono sprzęt. W paczce znalazły się maseczki, kombinezony i okulary. Po pięć sztuk. Lekarze w całej Polsce alarmują, że lada dzień zabraknie środków do realizacji podstawowych czynności. Wszystkie dostępne zasoby zostały przeznaczone na walkę z koronawirusem, ale i one nie są wystarczające. Apel do ministra zdrowia wystosowała też Naczelna Izba Lekarska, która powołuje się na liczne sygnały ze środowiska lekarskiego. "Apelujemy o zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom naszego kraju, poprzez zagwarantowanie placówkom medycznym niezbędnego zaplecza, którego brak może doprowadzić do wieloletniego kryzysu polskiej ochrony zdrowia" - czytamy. Na konferencji prasowej minister zdrowia Łukasz Szumowski zapewnił, że sytuacja zaopatrzeniowa ulegnie poprawie. Jak mówi, Agencja Rezerw Materiałowych i Narodowy Fundusz Zdrowia zamawiają potrzebny sprzęt. Pytanie tylko, kiedy dotrze on do szpitali, bo problem ten dotyczy nie tylko Polski, ale całej Europy. Czym jednak różnimy się od innych w Europie? Braki sprzętowe i kadrowe nie są u nas niczym nowym. - Sytuacja z koronawirusem jedynie obnaża niedoskonałości systemu, które do tej pory udawało się przypudrować - mówi nam Gołąb-Bełtowicz. - System jest jak maszyna. Mamy różne tryby, jeśli wszystko jest naoliwione, to działa. U nas jest to podklejone plasterkiem, podwiązane bandażem. I "jakoś" to się trzyma - dodaje. Miliard to za mało? Na nasze pytanie dotyczące finansowania walki z epidemią Ministerstwo Zdrowia odpowiedziało, że "w budżecie państwa znajduje się rezerwa w wysokości ponad miliarda złotych, która może zostać uruchomiona w sytuacjach kryzysowych". Czy to wystarczająca kwota? Dane, które poniżej podajemy, pochodzą z Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych. To oni wyliczyli, że świadczenia i ryczałty należy podnieść. - Przyjmijmy, że sytuacja taka jak w szpitalach powiatowych jest we wszystkich szpitalach, czyli skala deficytu jest wszędzie taka sama. Dla uproszczenia przyjmijmy również taki wskaźnik niedofinansowania we wszystkich innych obszarach finansowanych przez NFZ, np. w ramach POZ. Minister ostatnio chwalił się, że wydatki na system ochrony zdrowia wynoszą przeszło 100 mld zł. Prosty rachunek pokazuje, że skoro brakuje nam 15 proc., to w systemie brakuje 15 mld zł - mówi Interii Grzegorz Kubalski, zastępca dyrektora biura Związku Powiatów Polskich. Już teraz lwią część swoich budżetów szpitale przeznaczają na rosnące wynagrodzenia. Brakuje na wynagrodzenie dla dostawców, materiały, leki. - Z tego, co dostajemy w tym roku, średnio 7 proc. naszego ryczałtu, wypłaciliśmy dodatkowo, bo realizujemy przepisy o minimalnym wynagrodzeniu w gospodarce narodowej. A nie dostaliśmy żadnej rekompensaty. Wypłaciliśmy pieniądze 10 lutego, wypłaciliśmy 10 marca. A 10 kwietnia znajdziemy się w kleszczach - podkreśla z kolei Gołąb-Bełtowicz. Ta sytuacja ma ścisły związek z pensją minimalną, która wzrosła od 1 stycznia. W lipcu natomiast wejdzie w życie nowy mechanizm w ustawie o zasadach ustalania wynagrodzenia zasadniczego w podmiotach leczniczych, który zobliguje szpitale do kolejnych podwyżek wynagrodzeń. A to, biorąc pod uwagę już dziś piekielnie trudną sytuację placówek medycznych, może być ich linią graniczną. - Jeśli nie zapłacimy np. ZUS-u może to nas narazić na utratę środków unijnych. Zwrot wielomilionowych dotacji! To nie jest liniowa sytuacja, a mocno sieciowy układ. Jeśli pchniesz malutki puzzel, możesz tylko popatrzeć, co będzie dalej - kręci głową Gołąb-Bełtowicz. Warto zaznaczyć: 470 mln zł, które na walkę z koronawirusem chce przeznaczyć rząd, to nie są pieniądze przeznaczone na bieżące funkcjonowanie szpitali. Niepełne dane Ze względu na sytuację zapytaliśmy w Ministerstwie Zdrowia o obecne i planowane działania w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, a także o konkretne liczby. Jak na konferencji zapowiedział minister Szumowski, będą powstawały jednoimienne szpitale zakaźne dedykowane zakażonym koronawirusem. Na dziś Polska jest przygotowana na ok. 11 tys. chorych. Skąd takie liczby? Jak się dowiedzieliśmy, właśnie tyle łóżek na ten moment przeznaczono dla zakażonych koronawirusem. Podobnie rzecz ma się z respiratorami, których mamy mieć w kraju 10 100. Jak się okazuje, najtrudniejsze pytanie dotyczy liczby testów, które są w naszych zasobach. Nie dostaliśmy takiej informacji na przesłane przez nas zapytanie, na takie pytanie nie odpowiedział też minister podczas konferencji prasowej. Podczas krótkiej rozmowy telefonicznej z biurem prasowym MZ przekazano nam, że testów na koronawirusa mamy "bardzo dużo". Kiedy chcieliśmy się dowiedzieć więcej, nie udostępniono nam informacji. - Mamy laboratoria, które mogą wykonać 2 tys. testów dziennie - zapewniał podczas konferencji minister Szumowski. - ARM składa zapotrzebowanie, ale liczby są objęte klauzulą tajności. Niezależnie od tego kupujemy testy i ich nie zabraknie - mówi minister zdrowia. Niezależnie od zapewnień szefa resortu, rąbka tajemnicy uchylił wicerzecznik partii rządzącej: - Mamy w tym momencie zapasu testów 60 tys., ten zapas jest odnawiany, więc mamy bufor bezpieczeństwa - stwierdził Radosław Fogiel na antenie Polskiego Radia 24. Sęk w tym, że w żaden sposób nie można zweryfikować tej informacji, bo dostęp do danych mają tylko laboratoria, resort zdrowia i politycy, którzy mówią o klauzuli tajności. O tym jak wygląda rzeczywistość, zdaniem naszych rozmówców, świadczy to, że szpitale w całej Polsce odwołują planowe zabiegi. To jednoznaczny sygnał. - Jeżeli dziś duże szpitale odwołują zabiegi planowe, to prawdopodobnie dzisiaj już mają problem ze sprzętem - uważa Bernadeta Skóbel. - Za dwa dni taki pacjent może poczuć się źle. Zadzwoni po karetkę i przyjedzie na SOR. System przejdzie w tryb alarmowy - dodała. Minister Szumowski stara się jednak tonować nastroje wśród tych, którym brakuje środków: - Będzie wsparcie finansowe dla takich szpitali. Na to zezwala nam specustawa. Nawet jeśli stoi pusty szpital, to i tak będzie finansowany. Na pewno koszty będą i tego nie unikniemy, ale priorytetem jest zdrowie i życie pacjentów - przekazał na konferencji prasowej. Tyle że jeszcze w środę odprawił z kwitkiem Związek Powiatów Polskich i szefostwo szpitali, którzy chcieli z nim rozmawiać o zapaści grożącej polskim szpitalom powiatowym. Jakub Szczepański, Łukasz Szpyrka