- Nie czujemy się doceniani - powiedziała Ronek. Odnosząc się do sytuacji w służbie zdrowia, dodała, że "nazywanie nas bohaterami i oklaskiwanie zaczyna nas drażnić, bo czujemy się wystawieni na strzał przy akompaniamencie oklasków". Zaznaczyła, że rozumie, że jest to formą podziękowania ze strony społeczeństwa, ale "mamy tak krótki lont, jesteśmy zmęczeni, nie chcemy już tych oklasków, to już nas drażni". Opisała, że sytuacja wśród kadry medycznej jest napięta wskutek przepracowania, przez co często z nieistotnych przyczyn dochodzi do nieporozumień i spięć. Praca w kombinezonach - Jest to coś strasznego i potwornego - powiedziała o konieczności kilkugodzinnej pracy w kombinezonie ochronnym. - Dużym wysiłkiem jest sama maseczka, a noszenie kombinezonu kilkuset razy pogarsza samopoczucie - mówiła. Podkreślała, że "osoby, które pracują w kombinezonie, a w tej chwili to bardzo dużo już osób, mówią, że po dwóch-trzech godzinach od zdjęcia kombinezonu wraca im czucie w dłoniach po spętaniu taśmami, które mają zabezpieczać przed przenikaniem wirusa w przerwach rękawa i rękawiczek". Dodała, że praca w stroju ochronnym wpływa na precyzję. - Z precyzją są duże problemy, więc mamy dodatkowy stres przy czynnościach jej wymagających - powiedziała. Problemy pielęgniarek Zapytana o problemy kadrowe, przypomniała, że "wcześniej pracowaliśmy na minimalnych obsadach". Zaznaczała, że przed epidemią występowały problemy z pójściem na urlop, wykorzystaniem wolnego na opiekę nad dzieckiem. W czasie epidemii, jak podkreśliła, pielęgniarek jest jeszcze mniej. - Dużo mniej, bo są osoby chore i na zwolnieniach, niektóre osoby cierpią na choroby przewlekle, pielęgniarki to osoby w zaawansowanym wieku - opisywała. - Mamy też cofanie urlopu, więc naturalnie, że się wykruszamy - powiedziała. - Nie jesteśmy wysyłani na kwarantannę, kiedy powinniśmy - stwierdziła, tłumacząc, że często nie wiadomo, czy pacjent jest zakażony czy nie, a w takich przypadkach nie ma obowiązku noszenia strojów ochronnych, pielęgniarki mają wówczas tylko maseczki. Zdradziła również, że zdarzają się przypadki zachęcania do pracy pielęgniarek z pozytywnym wynikiem testu, z racji, że "nie ma komu pracować". Myślami w szpitalu W rozmowie z dziennikarzami Polsat News Ronek powiedziała, że "my wolnego nie mamy" - Mentalnie nie wychodzimy z pracy, bo jak nie jesteśmy fizycznie w szpitalu to mamy do przyswojenia mnóstwo nowych wiadomości - podkreślała. Dodała, że pielęgniarki są "wolne poza szpitalem, ale głową w szpitalu". Wskazywała, że problemem dla pielęgniarek jest także nadmierna "papierologia". Przyznała, że skutkiem pandemii było przesunięcie wielu obowiązków na pielęgniarki. - Papier jest ważniejszy od pacjenta - mówiła.