W sobotę na ulicach Krakowa ruch pieszy był mały. Opustoszały był także krakowski Rynek Główny, a w kawiarnianych ogródkach pojedyncze osoby pośpiesznie piły kawę. Pusto było wokół Błoń, gdzie krakowianie przyjeżdżają, żeby np. pobiegać. Do wychodzenia z domu nie zachęca jednak zimna, deszczowa aura i - jak twierdzą właściciele kawiarni i sklepów - trudno przesądzić, co ma większy wpływ na ruch: brzydka pogoda czy obawa przed koronawirusem. Na drzwiach wielu sklepów, punktów usługowych, restauracji i kawiarni, obok tabliczek informujących o obowiązku noszenia masek, pojawiły się w sobotę kartki z maksymalną liczbą klientów, którzy mogą przebywać w lokalu. W większych z nich jest to ok. 60 osób, a w mniejszych zaledwie trzy lub cztery. Godziny dla seniorów nie obowiązują w weekend Przed niektórymi małymi, lokalnymi sklepami po godz. 12.00 czekało w kolejce kilka osób, ale może to wynikać z faktu, że klienci nie pamiętają, że w weekendy nie obowiązują tzw. godziny dla seniorów. Potwierdza to handlujący na placu na Stawach Jerzy Gawin, który zaobserwował, że do godz. 10 było bardzo dużo klientów, którzy robili znaczące zakupy - być może na cały tydzień, a później ruch wyraźnie zmalał i wzrósł dopiero po południu. Kupcy z innego krakowskiego placu targowego - Starego Kleparza twierdzą, że ruch jest porównywalny do poprzednich sobót, a wyraźnie większy niż w tygodniu. Do nowych obostrzeń przygotować się musieli właściciele kawiarni. - Przygotowania lokalu trwały wczoraj wieczorem i dziś rano. Wiele rozwiązań mieliśmy już przetestowanych w poprzednich miesiącach i ostatnich dniach, więc nie było konieczności mocnego przekształcania przestrzeni dla gości. W tak niewielkim lokalu jak nasz oznacza to w praktyce wyniesienie tylko części krzeseł i stolików - mówiła PJadwiga Schutterly, współwłaścicielka kawiarni na ul. Krowoderskiej. - Wietrzymy lokal, jeszcze dokładnej dezynfekujemy przestrzeń, zwłaszcza stoliki, zwiększyliśmy liczbę płynów do dezynfekcji. Do dyspozycji gości są maseczki oraz rękawiczki jednorazowe - dodała. Jak podkreśliła, od początku wzrostu liczby zachorowań w Krakowie goście są bardziej ostrożni i wyrozumiali, mają założone maseczki i 99,9 proc. stosuje się do zasad. - Na pewno nie jest tak, że lokal świeci pustkami. Sporo stałych gości przychodzi i wspiera nas nie tylko zamówieniami, ale też dobrych słowem - podkreśliła Schutterly. - Skrócenie godzin otwarcia nie bardzo nas dotyka, bo zazwyczaj zamykaliśmy około 21 - 22 - powiedziała. Poznań: Więcej patroli na ulicach W sobotę przed południem ruch w poznańskich sklepach był umiarkowany - zarówno w mniejszych sklepach, jak i w galeriach handlowych. Bardzo mały ruch pieszych zauważyć można na ulicach miasta, niewiele osób przemieszcza się też środkami komunikacji miejskiej. Czerwona strefa nie odstraszyła zaś miłośników poznańskich koziołków trykających się na ratuszowej wieży. W sobotnie południe u stóp ratusza zgromadziła się spora grupa osób, w tym wiele rodzin z małymi dziećmi. Policja zapewnia, że w związku z zagrożeniem epidemicznym, obowiązującymi nakazami i przepisami w Poznaniu porządku pilnuje więcej patroli niż zwykle. Jak powiedziała w sobotę Iwona Liszczyńska z biura prasowego wielkopolskiej policji, ze względu na koronawirusa liczba patroli w sobotę nie jest mniejsza niż w normalne dni; więcej patroli pojawia się m.in. w okolicy galerii handlowych. Liszczyńska podkreśliła, że zauważyć można bardzo dużą dyscyplinę i świadomość poznaniaków odnośnie zagrożenia i obowiązujących nakazów. Przypadki osób przyłapanych bez założonej maseczki są sporadyczne, niewiele jest też zgłoszeń dotyczących osób, które nie stosują się do nakazu ich noszenia. - Policjanci stosują pouczenia i mandaty. Wszystko zależy od postawy osoby bez maseczki. Jeżeli funkcjonariusze widzą, że maseczka nie została założona przez roztargnienie, ich interwencja raczej zakończy się pouczeniem - powiedziała Liszczyńska. Jak dodała - w piątek w Poznaniu funkcjonariusze rozdali za brak maseczki około 60 mandatów. Udzielili też kilkudziesięciu pouczeń. Warszawa: Mniej ludzi w sklepach i galeriach Na ulicach, targowiskach czy sklepach można zauważyć, że w stolicy od soboty obowiązują bardziej rygorystyczne przepisy sanitarne. Zdecydowana większość przechodniów i klientów ma na twarzy maseczki ochronne, które zasłaniają usta i nos. Na targowisku przed Halą Mirowską panuje umiarkowany ruch. Klienci normalnie robią zakupy. Pod niektórymi punktami i stoiskami np. z pieczywem czy mięsem ustawiają się kolejki. Widać jednak, że warszawiacy starają się przestrzegać odpowiedniego dystansu i stają od siebie w pewnych odległościach. Z powodu ograniczeń w liczbie klientów niewielkie kolejki ustawiają się też przed niektórymi sklepami, np. piekarniami. W prawie każdym z nich wisi informacja o obowiązku zakrywania nosa i ust. W sporej części sklepów przestrzeń przed ladą została już wcześniej odgrodzona plastikowymi zagrodami albo np. skrzynkami, a przy wejściach wiszą pojemniki z płynem do dezynfekcji rąk, jednak niewiele osób z nich korzysta. Od soboty sprzedawcy dużo restrykcyjniej pilnują odległości przy kasie pomiędzy klientami, a jeżeli w sklepie przebywa za dużo osób, to odsyłają je, by poczekały na zewnątrz. - Dzisiaj jest trochę mniejszy ruch, ale to pewnie przez pogodę. Najwięcej klientów miałam rano. Zauważyłam bowiem, że sporo ludzi pomimo tego, że mamy weekend, ma na uwadze, że w godz. 10-12 obowiązują godziny dla seniorów i wybiera godziny zakupów w innych porach - mówi jedna ze sprzedawczyń warzyw na targowisku przed Halą Mirowską. Z jej obserwacji wynika, że klienci robią zakupy dosyć pospiesznie, a ona stara się im sama podawać towar tak, by nie dotykali warzyw i owoców. W centrach handlowych - np. w Złotych Tarasach, które w sobotę zwykle pełne są kupujących - panuje umiarkowany ruch. Do godz. 12 w sklepach można było zauważyć pojedyncze osoby. Dopiero po tej godzinie pojawiło się więcej klientów. Mniej osób korzysta też ze strefy gastronomicznej, gdzie widać większą ilość stolików wyłączonych z użytkowania. Mniej osób w komunikacji miejskiej Dużo mniejszy ruch panuje natomiast w komunikacji miejskiej. Na autobusach i tramwajach pojawiły się informacje o nowej liczbie pasażerów, którą mogą zabrać pojazdy. W ich wnętrzu wszyscy noszą maseczki. Widać również, że pasażerowie starają się zajmować co drugie miejsce. Na ulicach pojawiły się dodatkowe patrole policji i straży miejskiej. Jak przekazał inspektor Jerzy Jabraszko ze straży miejskiej, mając na uwadze zapobieganie rozprzestrzenianiu się choroby zakaźnej wywoływanej przez wirus SARS-CoV-2, Wojewoda Mazowiecki wydał polecenie podporządkowania organizacji pracy warszawskiej straży miejskiej właściwym terytorialnie komendantom policji. Zaznaczył, że oznacza to, że tak jak wiosną, kiedy obowiązywały obostrzenia związane z walką z koronawirusem, w ramach zapotrzebowania na ulicach pojawiły się mieszane patrole policyjno-strażnicze, które sprawdzają, czy mieszkańcy przestrzegają zaleceń epidemiologicznych. - Strażnicy sprawdzają m.in., czy warszawiacy noszą maseczki na ulicach, czy zachowują dystans. Funkcjonariusze sprawdzają również, czy maseczki noszone są w pojazdach komunikacji miejskiej - powiedział Jabraszko.