- Z mojego punktu widzenia w tym momencie sytuacja wymyka się albo już wymknęła spod kontroli. Liczba nowych zakażeń SARS-CoV-2 w naszym kraju jest bardzo duża. Coraz więcej pacjentów w szpitalach jest w stanie ciężkim i bardzo ciężkim, wymaga zastosowania tlenoterapii. Na oddział intensywnej terapii trafiają niejednokrotnie pacjenci młodzi, bez schorzeń współistniejących - powiedziała dr hab. med. Monika Bociąga-Jasik, która na co dzień pracuje z chorymi na COVID-19 w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Lekarz jest przekonana, że oficjalne liczby nie pokazują faktycznej skali zakażeń, a system testowania w Polsce jest już niewydolny. W niektórych sytuacjach - jak opisywała - ludzie nie mogą się dostać do punktów wymazowych, nie chcą godzinami czekać w kolejkach, by wykonać badanie. W chwili obecnej na wynik testu w wielu miejscach trzeba czekać od trzech do pięciu dni. Jak dodała, wiele osób mimo objawów zakażenia woli pozostać w domu bez wykonywania badań, obawiając się skazania członków swoich rodzin na kwarantannę. "To, co widzimy teraz, jest szczytem góry lodowej" - My, personel medyczny, nie jesteśmy już w stanie skutecznie, efektywnie walczyć z epidemią. W moim odczuciu, lekarza zakaźnika, to, co widzimy teraz, jest szczytem góry lodowej - powiedziała dr Monika Bociąga-Jasik. Jej zdaniem w przeciągu dwóch następnych tygodni liczba chorych może być znacznie większa. - Ma to związek z nieodpowiedzialnymi decyzjami, które spowodowały, że pomimo zagrożenia epidemicznego ludzie wyszli na ulicę. Taka sytuacja nie powinna się wydarzyć, to budzi we mnie wewnętrzny sprzeciw - wyjaśniła doktor. Jak przyznała, słysząc pierwsze doniesienia o chorobie z Wuhan, nie myślała, że dojdzie do pandemii, była przekonana, "że pierwsze, pojedyncze przypadki da się stłumić, a epidemia będzie miała, jak to bywało wcześniej, bardziej charakter medialny niż realny". "Specjalizacja chorób zakaźnych była deficytowa, zamykało się oddziały" W przestrzeni publicznej mnożą się opinie, że w ciągu ostatnich lat specjalizacja chorób zakaźnych była zaniedbywana, a oddziały zakaźne zamykano. - Zdecydowanie jest nas w Polsce bardzo mało. Specjalizacja chorób zakaźnych od wielu lat była deficytowa. Zamykało się oddziały. Uważało się, że choroby zakaźne są chorobami, które nie grożą nowoczesnemu, dobrze zorganizowanemu społeczeństwu - przyznała specjalista i równocześnie podkreśliła, że w swojej pracy spotyka fantastycznych ludzi, często pasjonatów, a bez młodych rezydentów Oddział Kliniczny Chorób Zakaźnych Szpitala Uniwersyteckiego nie sprostałby epidemii. Dr Monika Bociąga-Jasik przypomniała o konieczności noszenia maseczek, dystansie społecznym, zwłaszcza w pomieszczeniach zamkniętych, słabo wentylowanych. Zwróciła uwagę, że częste mycie rąk jest ważniejsze niż noszenie rękawiczek.