Problem separacji noworodków od rodziców został nagłośniony m.in. przez opiekunów dzieci z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Pisaliśmy o tym też na łamach Interii. Rodzice alarmowali, że nie mogą zajmować się swoimi dziećmi ze względu na ograniczenie odwiedzin na oddziale neonatologii. Niektórzy widzieli swoje przedwcześnie urodzone dzieci raz na kilka tygodni. W tym czasie maluchy m.in. przechodziły operacje i były poddawane innym procedurom medycznym. Rodzice zwracali uwagę, jak ważna jest w tym czasie dla dziecka ich obecność. Szpitali, w których był podobny problem, jest więcej. Rodzice jak członkowie zespołów terapeutycznych Do szpitali zaapelowali członkowie Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej oraz Rady Rodziny. Wiceminister Socha pytana przez polsatnews.pl, czy resort planuje regulacje w tej sprawie, odpowiedziała: "Nie przewidujemy dodatkowych regulacji w tym zakresie, dlatego że organizacja pracy szpitala leży w gestii dyrektorów". - W rekomendacji Głównego Inspektora Sanitarnego i Ministerstwa Zdrowia nie ma dla rodziców zakazu wejścia na teren szpitala czy na oddział. Są oczywiście obostrzenia związane z zapewnieniem reżimu sanitarnego i tu ograniczenia w odwiedzaniu chorych są uzasadnione, ale my apelujemy o to, aby dyrektorzy szpitali i personel medyczny nie traktowali rodziców, szczególnie mam, dzieci wcześniaczych, jako odwiedzających, tylko jako członków zespołów terapeutycznych - tłumaczyła wiceminister. "Zupełnie inna sytuacja" Jak podkreśliła Socha, "w tym przypadku mówimy de facto o takiej roli tego kontaktu, szczególnie w tych sytuacjach, kiedy dzieci pozostają długi czas w oddziałach, a to czasami trwa tygodnie albo miesiące". Zwróciła uwagę, że w wielu szpitalach w Polsce takie rozwiązanie funkcjonuje bardzo dobrze. - W wielu szpitalach jest jakiś poziom kontaktu zapewniony. Być może nie jest to taki poziom, o którym rodzice by marzyli, ale jest - dodała. - Da się to zrobić. Oczywiście w dzisiejszych, bardzo trudnych warunkach, doceniamy wysiłki i wiemy, z jakich motywacji takie ograniczenia wynikają, ale zwracamy uwagę, że nie można tak samo podchodzić do kontaktu rodziców z dziećmi jak do zwykłych odwiedzin kogoś dorosłego na oddziale - podkreśliła. - To zupełnie inna sytuacja i dlatego należy podejść do tego inaczej - dodała. "Kolosalne znaczenie" Podczas poniedziałkowej (19 października) konferencji prasowej przewodnicząca Rady Rodziny Dorota Bojemska podkreśliła, że bezpieczeństwo w szpitalach musi być traktowane holistycznie. Jej zdaniem elementem tak rozumianego bezpieczeństwa jest obecność rodzica przy dziecku. - Proces tworzenia więzi między rodzicem a dzieckiem ma kolosalne znaczenie zarówno dla rozwoju dziecka, jak i rozwoju kompetencji rodzicielskich, ale także w procesie zdrowienia pacjenta - wskazała Bojemska. Neonatolog w Szpitalu Klinicznym im. ks. Anny Mazowieckiej dr Dariusz Madajczak zwrócił uwagę, że żaden szpital w Polsce nie jest w stanie sprawić, by każda matka od narodzin swojego dziecka do momentu wypisu ze szpitala przebywała z nim cały czas na oddziale. - Taki pobyt może trwać nawet kilka miesięcy. Moment wypisu ze szpitala nie oznacza też, że wypisujemy dziecko zdrowe, to jest to nadal dziecko, które wymaga wielospecjalistycznej opieki - powiedział Madajczak. Dlatego - jak dodał - "namawiamy dyrektorów szpitali i ordynatorów oddziałów neonatologicznych, aby w miarę możliwości stworzyli system, który umożliwia pobyt matki po porodzie przez kilka tygodni, do czasu, kiedy stan dziecka się nie ustabilizuje". Zaapelował też, by stworzyć warunki do powtórnego przyjęcia matki, przynajmniej kilka dni przed wypisaniem noworodka z oddziału. Jak dodał, powinien też istnieć system pobytu dziennego matki z dzieckiem, m.in. poprzez zapewnienie środków ochrony osobistej czy dostęp do pomieszczeń socjalnych tak, by matka nie musiała opuszczać oddziału. To - jak stwierdził - rozwiązania optymalne.