- Dzisiejsza niska liczba zakażeń to przede wszystkim kwestia weekendu, a wręcz niedzieli, kiedy badań jest robionych mniej, a punkty pobierania wymazów są krócej otwarte. Nie wyciągałbym wniosków z dzisiejszego wyniku - powiedział Adam Niedzielski na poniedziałkowej konferencji prasowej. Minister był pytany o to, czy jego zdaniem nie ma sprzeczności między komunikatami o mniejszej liczbie dziennej przypadków zakażeń koronawirusem i stosunkowo niewielkiej liczbie przeprowadzonych testów, odnotowanych po weekendzie, z tym, że lekarze świadczący pomoc nocną i świąteczną uzyskali prawo do zlecania testów na obecność SARS-CoV-2 i od tygodnia mogą to robić. Jak podkreślano, powinno to spowodować, że będzie więcej zlecanych testów. Niedzielski powiedział, że owszem - ci lekarze mogą test zlecić, ale nie mogą go wykonać. Zauważył też, że liczba zleceń na testy jest jednym ze wskaźników, po których rząd ocenia stan epidemii w Polsce. Prof. Włodzimierz Gut: Testujemy osoby z objawami Wirusolog prof. Włodzimierz Gut pytany o zaraportowaną w poniedziałek - rekordowo niską w ciągu ostatnich tygodni - liczbę nowych zakażeń w Polsce (5773) ocenił, że najprawdopodobniej już działają najostrzejsze z wprowadzonych obostrzeń. - Mówię "prawdopodobnie", bo trzeba poczekać na wyniki podawane w czwartek i piątek. One zazwyczaj są nieco wyższe i teraz pewnie też tak będzie. Gdyby okazało się, że wówczas notujemy 10-11 tys. zakażeń - to jesteśmy na dobrej drodze do opanowania epidemii - uważa ekspert. Jego zdaniem "rozdmuchany" jest problem kojarzenia liczby zakażeń z liczbą testów, bo od wielu tygodni wiadomo, że w Polsce testujemy osoby z objawami, więc o pobraniu wymazu decydują wskazania kliniczne. - Gdyby 100 proc. testów dawało wynik pozytywny, to uważałbym, że źle dobrano sposób kierowania na testy. Gdyby procent pozytywnych wynosił dwa czy pięć procent, to moja ocena przy tej metodzie kierowania na test byłaby taka sama. Po prostu - jeżeli testujemy osoby objawowe, to trafność testów jest wyższa niż przy testowaniu bez wskazań chorobowych - powiedział prof. Gut. Jego zdaniem po notowanym w ostatnich dniach odsetku testów pozytywnych - przy identycznej metodzie kierowania stosowanej w ostatnich tygodniach - widać, że zaczynają jednak w Polsce dominować osoby z objawami, których nie wywołuje SARS-CoV-2, ale inne patogeny. To nie sezonowość, tylko efekt działań poszczególnych państw Zdaniem prof. Guta spadki nowej liczby zakażeń w całej Europie nie wynikają z sezonowości działania koronawirusa, ale z odpowiedzi władz danych państw i odpowiedzialnego stosowania się do restrykcji przez społeczeństwa. Teraz obawia się on gwałtownego poluzowania reżimu sanitarnego, co w jego przekonaniu znów doprowadziłoby do wzrostu liczby nowych przypadków. - Spada liczba zakażeń, więc pomału powinna zacząć spadać także liczba zgonów, bo tu przesunięcie w czasie jest ok. dwutygodniowe - dodał prof. Gut. Pytany o nowe rozporządzenie rządowe, w myśl którego od poniedziałku każda osoba znajdująca się w pracy w pomieszczeniu z innymi musi nosić maseczkę, wskazał, iż jest to odpowiedź na unikanie przez Polaków zgłaszania się z objawami infekcji do lekarzy. - Przecież rząd i ministerstwo widzą ten proceder. Jeżeli nie da się skutecznie wymusić odpowiedzialności, trzeba wprowadzić rodzaj bariery fizycznej. To działanie ma spowodować wyeliminowanie roznoszenia zakażeń przez osoby, które pomimo infekcji nadal chodzą do pracy - powiedział wirusolog.