- Dzieci zidentyfikowanych jako zakażone mamy mniej niż dorosłych. Sami zadajemy sobie pytanie, czy to znaczy, że one rzadziej chorują, czy chorują łagodnie i nikt ich nie bada; rzadziej przecież obejmowane są także badaniami przesiewowymi. Natomiast dzieci chore również trafiają do szpitali - tylko najczęściej dopiero tam okazuje się, że są zakażone - mówił prof. Jacek Wysocki. Jak podkreślił, "to, co nas zastanawia jako pediatrów, to fakt, że zakażone bywają także niemowlęta. W ostatnich dniach na moim oddziale był najmłodszy zakażony noworodek, zaledwie dwutygodniowy". Prof. Jacek Wysocki: Te miejsca omijać szerokim łukiem Prof. Wysocki zaznaczył, że kluczowym pytaniem jest, w jaki sposób dochodzi do zakażeń wśród dzieci. - Wydaje się, że dzieci zakażają się przede wszystkim z otoczenia, ale i to otoczenie może być dwojakie. Mogą to być albo osoby bliskie; jak mama, tata, którzy pracują, wychodzą na zewnątrz. Widzimy też jednak dosyć nieodpowiedzialne zachowania, jak na przykład wychodzenie z niemowlętami na zakupy i wjeżdżanie z nimi w wózkach do dużych sklepów. Nawet jeżeli tam wszyscy mają maseczki - to te dzieci się tam nie powinny po prostu znaleźć - zaznaczył. Profesor wskazał, że o ile otwarta przestrzeń może być traktowana jako nieco bardziej bezpieczna, to wszelkie zamknięte przestrzenie, jak sklepy, galerie handlowe, szkoły, kościoły, czy hale sportowe powinny być omijane "bardzo szerokim łukiem". - Rodzice powinni teraz zachowywać maksimum ostrożności i rozsądku i się tam z dziećmi po prostu nie zjawiać. Dzieci maseczek nie mają i jadą w wózkach, które są średnio na wysokości ok. 70-80 centymetrów - a wszyscy dorośli są zdecydowanie wyżej od nich. Podczas mówienia, kaszlu, kichania, wszystkie te kropelki spadają ku dołowi i są to sytuacje dla dzieci naprawdę bardzo niebezpieczne - mówił. Co z zakażeniem w łonie matki? Profesor podkreślił, że w czasie pandemii - aby chronić zdrowie dzieci - należałoby ograniczyć także kontakty z sąsiadami, czy znajomymi. - Dzisiaj - przy tej liczbie zakażeń w kraju - nie wiemy, kto jest zakażony, a kto nie jest. Tak jak wiosną, to były rzadziej występujące, pojedyncze przypadki, to dzisiaj wokół nas już na pewno są osoby zakażone - dla dzieci takie kontakty mogą być niebezpieczne - wskazał.Ekspert zaznaczył, że nie ma dowodów, by do zakażenia koronawirusem mogło dojść w łonie matki. Jak tłumaczył, "problem pojawia się jednak natychmiast po porodzie". Profesor wskazał, że obowiązują specjalne wytyczne na oddziałach ginekologiczno-położniczych i noworodkowych, dotyczące opieki nad noworodkami, których matka jest zakażona SARS-CoV-2. - W takich sytuacjach ważne jest izolowanie, na ile to konieczne, aby nie doszło do zakażenia dziecka od matki - bo przebieg choroby u noworodków także bywa bardzo ciężki. Należy też wziąć pod uwagę, że jeśli urodzi się wcześniak, to u niego jednym z najsłabszych punktów są właśnie płuca i odporność. Jeżeli więc weźmiemy pod uwagę te dwa elementy, to potencjalne zakażenie COVID-19 staje się bardzo poważnym wyzwaniem - powiedział.