- W kolejnych tygodniach będą jeszcze wzrosty liczby zakażeń. Fazę najszybszego pięcia się do góry mamy już jednak za sobą. Wzrosty będą więc spowalniały. My przewidujemy, że osiągniemy średnią liczbę zakażeń na poziomie 27-28 tysięcy. Oczywiście mowa o średniej dziennej z siedmiu dni. To oznacza, że odczyt w środku tygodnia - w środę czy czwartek - może sięgać spokojnie nawet 38 tysięcy zakażeń. To wynika jednak ze sposobu raportowania zebranych danych - wyjaśnił dr Franciszek Rakowski z Zespołu Modelu Epidemiologicznego. Zobacz też: Rzecznik Ministerstwa Zdrowia: Nie widzimy potrzeby wprowadzenia dodatkowych obostrzeń Jego zespół ekspertów wyliczył, że szczyt obecnej fali zakażeń będzie w okolicach 5 grudnia. - Wówczas będzie kulminacja - dodał. Później mają się rozpocząć spadki. "Fala przeprowadzi nas przez odporność stadną" - Startowaliśmy do tej fali pod koniec sierpnia z poziomu 75 procent osób zaimmunizowanych - po szczepieniu i przechorowaniu. Teraz jest to ok. 81-82 procent. Ta fala przeprowadzi nas więc przez odporność stadną. Wylądujemy na poziomie ponad 90 procent osób zaimmunizowanych. To wywoła spadek liczby kolejnych przypadków zakażenia - powiedział ekspert. Z modelu, którym posługuje się jego zespół, wynika, że w okolicach Świąt Bożego Narodzenia średnia dzienna liczba zakażeń będzie na poziomie ok. 20 tysięcy. - W tym okresie nastąpi jednak szczyt hospitalizacji. Będziemy potrzebowali wtedy ok. 30 tysięcy łóżek dla pacjentów z COVID-19 - wyjaśnił. "Podkarpacie czeka znaczący wzrost" Obecnie jesteśmy, zdaniem badacza z ICM UW, na szczycie fali w woj. podlaskim i lubelskim. - Podkarpacie też czeka znaczący wzrost - z uwagi na bardzo słabe wyszczepienie. Trochę zaskakuje nas to, że jest ono nieco później, ale wydaje się to nieuchronne. Nie zgadzam się natomiast ze stwierdzeniem, że fala przechodzi ze wschodu na zachód Polski. Ona wzbiera równocześnie w całym kraju, ale wygląda różnie w poszczególnych regionach z uwagi na różne wyszczepienie ich populacji, a także różny stopień kontaktów społecznych - powiedział. Zdaniem dra Rakowskiego, będzie to ostatnia fala zawierająca w sobie infekcje padające na "czysty organizm", który nie jest zabezpieczony przeciwciałami. - A to właśnie te infekcje potem wywołują najwięcej hospitalizacji, przyjęć na OIOM i w konsekwencji zgonów. Kolejne fale już będą się wydarzały w populacji w dużym stopniu uodpornionej. Oczywiście hospitalizacje poszczepienne i poinfekcyjne będą się zdarzały, ale ryzyko ciężkiego przebiegu w takim przypadku jest znacznie mniejsze - ocenił dr Rakowski.