Ministerstwo Zdrowia codziennie, w kilku komunikatach, podaje liczbę zakażonych koronawirusem w kraju, a także liczbę ofiar śmiertelnych. Do tej pory zarejestrowano 1905 przypadków zakażeń. Zmarło 26 osób. W ostatnich dniach, odpowiednio 28 i 29 marca, co można zobaczyć na poniższym wykresie, zanotowano ponad 200 nowych przypadków. 28 marca było to 249 zarejestrowanych zakażeń nowym patogenem i dwie ofiary śmiertelne, a 29 marca 224 przypadki zakażeń i cztery zgony. "Ponieważ wykonujemy dramatycznie mało testów, mamy kolosalną populację niezdiagnozowanych. Śmiało można przyjąć, że na COVID-19 wywołany koronawirusem choruje u nas już teraz co najmniej 2-3 razy więcej osób, niż się podaje" - mówi w rozmowie z "Newsweekiem" Jacek Gleba, specjalista w zarządzaniu systemami opieki zdrowotnej i lekarz, który przez wiele lat praktykował w Wielkiej Brytanii, a także w Hiszpanii. W obu tych krajach koronawirus również sieje spustoszenie. Ekspert ocenia jednak, że mimo informacji o tysiącach przypadków w Hiszpanii (do tej pory zanotowano ich tam ponad 80 tys.), to te dane dają większą nadzieję na przyszłość niż to, co obecnie obserwuje się w Polsce. "Tam liczba nowych przypadków zatrzymała się na w miarę stabilnym poziomie, nie przekracza pięciu tysięcy dziennie. Już nie ma krzywej wykładniczej, jest krzywa liniowa, co może oznaczać, że weszli w pierwszy etap opanowania epidemii. My jesteśmy wciąż dopiero w dolnej części krzywej wykładniczej, nie wiemy, jak się to dalej potoczy" - uzasadnia. Ekonomista Tomasz Urbaś, który śledzi rozwój koronawirusa w kraju, prognozuje z kolei, że wkrótce w Polsce będziemy mieć ok. trzech tys. chorych, a do 10 maja (czasu pierwszej tury wyborów prezydenckich) nawet ok. 38 tys. przypadków i ok. 1500 zgonów. Wspomniany wyżej Jacek Gleba w rozmowie z "Newsweekiem" wskazuje, że "kwiecień będzie najgorszy". Jego zdaniem, "śpimy na potężnej bombie". Eksperci pytani przez tygodnik wskazują głównie na wciąż za małą liczbę wykonywanych testów na obecność koronawirusa. "Jeżeli nie poprawimy się w testowaniu, to będziemy mieć zastanawiająco dobre statystyki, wciąż bardzo mało zakażonych w porównaniu z Włochami, Hiszpanami czy Niemcami, gdzie testy są powszechne" - podkreśla Bartosz Fiałek, lekarz działający w Ogólnopolskim Związku Zawodowym Lekarzy. Więcej w "Newsweeku".