- Zadaniem polityków jest taka organizacja życia publicznego, by ludzie czuli się bezpiecznie, by lekarze mogli ratować pacjentów, karetki dojeżdżały na czas, a szpitale miały miejsce nie tylko dla chorych na covid. Pandemia zaskoczyła cały świat. Jeśli tak się stało, to zadaniem polityków jest wprowadzanie w życie rozwiązań, które już dawno powinny być wprowadzone - powiedział Arłukowicz. Były szef resortu zdrowia odniósł się do spadku dynamiki kolejnych zgonów. - Czytam codziennie analizy epidemiologów. Mam wrażenie, że nie osiągnęliśmy szczytu pandemii i jest ona w tempie wzrastającym. Mam nadzieję, że niedługo liczba zakażeń zacznie spadać, ale żeby tak było trzeba podejmować aktywną wojnę, a nie każdego dnia się cofać. Aktywną walką są np. śledztwa epidemiologiczne, czyli odnajdywanie kontaktów ludzi z pozytywnym wynikiem i testowanie osób, które miały kontakt z zakażonym. To najważniejszy element walki z pandemią. Arłukowicz przyznał, że jest za regionalizacją obostrzeń, ponieważ jego zdaniem, nikt tak dobrze nie zna sytuacji swojego regonu jak samorządowcy. - Zza biurka premiera, czy biurka na Nowogrodzkiej nie widać tego co się dzieje, w tej czy tamtej miejscowości. Nie widać zakładów pracy, w których pracuje wiele osób skupionych w jednym miejscu, gdzie to zagrożenie jest większe. Dużo lepiej walczyłoby się z wirusem, gdyby wprowadzać obostrzenia regionalnie, lokalnie, analizując sytuację w każdej z gmin, powiecie czy regionie. Żeby to zrobić, trzeba aktywnie badać wirusa, testować ludzi i badać mutacje, aby określić, czy mamy do czynienia z tą bardziej zakaźną, czy nie - skomentował. "To pokazuje słabość państwa" Grzegorz Kępka zapytał byłego ministra zdrowia o porównanie restrykcji w Belgii i w Polsce. - One są podobne, ale różnica między Belgią i Polską jest taka, że tam jest wszystko bardzo dobrze opisane. Jeżeli jest napisane, że nie można wejść do Parlamentu Europejskiego bez maseczki, to nie możesz wejść bez maseczki. Wczoraj widziałem w polskim parlamencie posła Brauna, który siedział bez maseczki i marszałek sejmu nie mógł nic z tym zrobić. To pokazuje słabość państwa - powiedział Arłukowicz. Były szef resortu zdrowia skomentował wtorkowe zapowiedzi rządu na temat przyśpieszenia programu szczepień. Do końca sierpnia mają być zaszczepieni wszyscy chętni. - To kolejna konferencja prasowa, z cyklu "chcemy, chcemy, chcemy". Ja wolę rozmawiać o konkretach. Wczoraj w Polsce przeprowadzono około 75 tys. szczepień, czyli średnio około 12 szczepień na jeden punkt. Ten wynik można by zdecydowanie poprawić. Generalnie z kierunkiem można się zgodzić - szczepimy w przedsiębiorstwach, ale jest ograniczenie, 500 ludzi. A czemu nie 400 lub 300? Wprowadzamy przepisy, które są z natury rzeczy niekomfortowe, a przyczyny są niejasne - powiedział. "System padł" - Ten system padł. Najważniejszym zadaniem państwa jest szczepienia ludzi. To, czym zajmuje się teraz polski rząd i media mu sprzyjające, to pokazuje, że priorytety mamy gdzieś indziej - powiedział. Arłukowicz odniósł się również do ostatnich doniesień na temat skuteczności amantadyny w leczeniu koronawirusa. - Nie ma cudownego leku. Gdyby taki był, to świat by zaczął dziś skutecznie leczyć chorujących. Wirus, który mutuje będzie powodował to, że świat będzie skupiał się na szukaniu skutecznego leku oraz modyfikowaniu szczepionek, aby one nadążały za wirusem. Nie jest wykluczone, że w styczniu będziemy musieli ponownie szczepić ludzi - podsumował Arłukowicz.