Testy wykrywające przeciwciała, przeprowadzone na początku czerwca przez ministerstwo zdrowia, sugerują, że w Tokio zakażonych było 0,1 proc., w prefekturze Osaka 0,17 proc., a w prefekturze Miyagi - 0,03 proc. mieszkańców. "Te wskaźniki byłyby wyższe, gdyby infekcja rozprzestrzeniła się niewykryta" - powiedział specjalista w dziedzinie chorób zakaźnych z Uniwersytetu Toho w Tokio Kazuhiro Tateda. Jego zdaniem, wyniki badań wskazują, że pierwsza fala zachorowań została w pewnym stopniu opanowana. "Choć udało nam się przetrwać pierwszą falę, wiele osób wciąż jest podatnych na zakażenie. Nie możemy łagodzić środków (przeciwko wirusowi)" - ocenił tokijski ekspert. Wezwał do regularnego prowadzenia badań pod kątem przeciwciał, by śledzić szerzenie się patogenu. Obecność przeciwciał w organizmie sugeruje, że dana osoba jest lub była zakażona koronawirusem, niezależnie od tego, czy miała objawy choroby. Nie jest jasne, czy przeciwciała chronią przed ponowną infekcją, a japońskie władze planują dalsze badania, by się tego dowiedzieć. Ministerstwo zdrowia przebadało na przeciwciała 8 tys. osób w wieku co najmniej 20 lat w trzech japońskich prefekturach. Wskaźniki infekcji okazały się niższe niż w Nowym Jorku czy Hiszpanii, ale wciąż znacznie wyższe od odsetka zakażeń potwierdzonych w Japonii w tradycyjnych badaniach genetycznych - zaznacza Kyodo. W liczącym ok. 125,9 mln mieszkańców azjatyckim kraju wirusa wykryto do poniedziałku u 18 261 osób, czyli u niespełna 0,015 proc. ludności. W Tokio odsetek potwierdzonych infekcji wynosi 0,038 proc., w Osace 0,02 proc., a w Miyagi - 0,004 proc. Według danych na wtorek w Japonii zmarło 951 pacjentów zakażonych koronawirusem.