Przez ponad dwa tygodnie krzywa zachorowań rosła niemal w identycznym tempie. 16 lutego pojawiły się we Włoszech trzy przypadki zakażenia koronawirusem, po dwóch tygodniach było już 1053, zaś po 17 - 2263. Tak samo, a nawet trochę szybciej, rozprzestrzenianie się choroby postępowało we Francji. 24 lutego odnotowano tam siedmiu chorych, po dwóch tygodniach, czyli 8 marca, było ich 1095, natomiast po 17 dniach - 2284. Liczba bardzo podobna do tej we Włoszech. W czwartek wieczorem z orędziem do narodu wystąpił prezydent Emmanuel Macron, który zapowiedział m.in. zamknięcie wszystkich placówek edukacyjnych. Wszyscy już tam wiedzą, że sytuacja jest bardzo poważna, pojawiły się sugestie, aby działać bardziej zdecydowanie. Niemal identycznie z chorobą zmagali się Niemcy. 24 lutego stwierdzono u naszych zachodnich sąsiadów dwa zakażenia, 8 marca - odnotowano 1022 przypadków, zaś kolejne trzy dni później - już 2078. Te liczby wskazują, jak szybko w krótkim czasie wzrastała liczba zakażonych koronawirusem. Najnowsze dane z piątku 13 marca wskazują, że we Włoszech jest 17 660 przypadków zakażenia, w 27. dniu od zanotowania epidemii. Przypomnijmy, że pierwszy przypadek w Polsce został stwierdzony 4 marca. W 10. dniu od tego ujawnienia - w piątek 13 marca - były 64 przypadki zakażenia. I to jest dobra informacja, ponieważ wskazuje, że przyrost - na razie - jest znacznie mniej gwałtowny jak w Niemczech, Francji i przede wszystkim we Włoszech.