Efekt ochronny przyłbic na twarzy jest już od dłuższego czasu kwestionowany: w jaki sposób zakrzywiona plastikowa płytka, która jest otwarta po bokach, u góry i u dołu, może powstrzymywać kropelki? Teraz rząd Austrii chce ich zakazać - pisze "Kurier". Wynika to z projektu nowej regulacji koronawirusowej, która powinna wejść w życie w piątek. W tekście ustawy, do którego dotarli dziennikarze, w miejscach, w których jest mowa o osłanianiu ust i nosa, do terminu "zakrywające" dodano słowa "i ściśle przylegające". I to prawdopodobnie dotyczy tylko klasycznej maseczki - pisze "Kurier". W wyjaśnieniach napisano, że przyłbice "nie mają efektu hamowania aerozolu, porównywalnego z klasycznymi maskami". "Mechaniczne urządzenia ochronne, takie jak 'przyłbice' lub (tym bardziej) 'mini przyłbice na twarz', okazały się zatem nieodpowiednie do zapobiegania rozprzestrzenianiu się COVID-19 i dlatego są teraz zakazane - dodano. We wrześniu amerykańskie badania wykazały, że przyłbice zapewniały najmniejszą ochronę przed infekcją. Podczas symulacji przeprowadzonej przez naukowców stało się jasne, że wprawdzie osłona blokuje ruch do przodu kropelek podczas kaszlu i kichania, ale rozprzestrzeniają się one wokół niej. W poniedziałek, kiedy rząd ogłosił nowe środki w walce z koronawirusem, nie było w nich mowy o zakazie korzystania z przyłbic, a jedynie o nowych ograniczeniach dotyczących imprez i prywatnych zgromadzeń. W Austrii w ciągu ostatniej doby odnotowano 2435 nowych zakażeń koronawirusem, najwięcej od początku pandemii w tym kraju.