Reklama

​Koronawirus. Szwecja i jej odmienne podejście

Szwecja, w odróżnieniu od sąsiadów, nie zamknęła swoich granic ani szkół, nie zakazała również zgromadzeń powyżej dwóch osób jak Niemcy, Wielka Brytania czy Polska. Nad łagodnym podejściem tego kraju do epidemii pochyla się m.in. amerykańska stacja CNBC.

Podczas gdy europejskie (i nie tylko) kraje wprowadzają coraz surowsze restrykcje mające na celu spowolnienie epidemii, kawiarnie i bary w Szwecji pozostają otwarte, a dzieci nadal chodzą do szkoły. Zamknięto natomiast uniwersytety i zakazano zgromadzeń powyżej 50 osób.

Szwedzkie podejście spotkało się z krytyką wielu rodzimych i zagranicznych epidemiologów.

Za strategię tego kraju w walce z koronawirusem odpowiada Publiczna Agencja Zdrowia, a przede wszystkim jej naczelny epidemiolog Anders Tegnel.

"W mojej ocenie wszystkie europejskie kraje starają się robić to samo - spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa na tyle, by społeczeństwo i ochrona zdrowia były w stanie funkcjonować. Obraliśmy po prostu trochę inne metody" - powiedział CNBC Tegnel.

Reklama

Jak wyjaśnił, Szwecja stawia na dalece idącą dobrowolność w podejmowaniu działań, zamiast na surowe zakazy. "To podejście ma u nas długą tradycję i się sprawdza" - ocenił.

Agencja stara się objaśniać Szwedom, dlaczego społeczna izolacja jest ważna w przypadku epidemii koronawirusa, zamiast nakazywać przepisami przebywanie w domach.

Premier Stefan Lofven uważa, że sukces w walce z epidemią zależy głównie od "indywidualnych zachowań".

Szwedzkie władze nie wykluczają jednak zaostrzenia restrykcji w przyszłości.

Jak podaje uniwersytet Johna Hopkinsa w Maryland, w Szwecji potwierdzono 3700 przypadków koronawirusa, z czego 110 osób zmarło.

INTERIA.PL

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy