Autorzy pracy przeanalizowali dane z ośmiu publicznych i prywatnych baz danych, opisujących sytuacje w Wuhanie. Wzięto pod uwagę między innymi informacje o potwierdzonych przypadkach, które nie miały związku z miejskim targiem, który prawdopodobnie był źródłem epidemii, informacje o przypadkach zakażeń wśród pasażerów samolotów, wieku osób zakażonych i zmarłych, czasie, który upływał między pojawieniem się objawów, a śmiercią. Zestawienie tych wszystkich danych pokazało, że ryzyko śmierci u osób, u których rozwinęły się objawy COVID-19 wyniosło 1,4 procent. To liczba znacząco niższa od tej, która wynika ze zwykłego podsumowania liczby ujawnionych przypadków i zgonów. Do końca lutego przypadków zakażeń było w całych Chinach 79394. 2838 osób zmarło. Prosty rachunek wskazuje na śmiertelność na poziomie 3,54 procent. W samym Wuhanie było 48557 przypadków zakażeń, zmarło 2169 osób. Tu współczynnik śmiertelności byłby jeszcze wyższy, na poziomie 4,4 procent. Zdaniem autorów pracy, to jednak rachunek nieprecyzyjny, bo przepełniona służba zdrowia nie była w stanie rejestrować wszystkich przypadków zakażeń, które przebiegały łagodniej. Przekonują, że zastosowane przez nich metody analizy pozwoliły te dane doprecyzować. Grupa pod kierunkiem Josepha Wu, epidemiologa z University of Hong Kong przeanalizowała też śmiertelność pacjentów w poszczególnych przedziałach wiekowych. Ryzyko u osób w wieku ponad 59 lat okazuje się 5,1 razy większe niż przeciętnie w grupie od 30 do 59 lat. Osoby poniżej 30 lat są mniej więcej o 60 proc. mniej narażone na śmierć, niż osoby w wieku odpowiadającym medianie dla danej społeczności. Ryzyko rozwinięcia się u osób zakażonych objawów o średnim lub poważnym nasileniu w przedziale wiekowym od 30 do 60 lat rośnie mniej więcej o 4 procent na rok. Grzegorz Jasiński Arkadiusz GrochotCzytaj na RMF24.pl