Większość restauracji pokonały długi. Konieczność spłaty wielotysięcznych zobowiązań utrudnia branży gastronomicznej podniesienie się po lockdownie. - Tarcze rządowe nie wystarczają. Mamy pracowników, którzy siedzą w domach, bez pensji, ale i bez zapomogi, bo te docierają z dużym opóźnieniem. Oni nie mogą sobie dorobić, bo nie ma pracy - mówił włoskiej korespondentce Polsat News Urszuli Rzepczak Massimo, właściciel restauracji w Rzymie. Dodawał, że rządowe wsparcie dla ograniczonych obostrzeniami sektorów gospodarki nie wystarcza. - Dziś przyszły rachunki na dziesięć tysięcy euro! Co my możemy zrobić, nawet ze wsparciem rządowym? Z czego mamy płacić? Jesteśmy w wielkim kryzysie - tłumaczył swoją sytuację. Zaznaczył, że "w każdym z tych listów są wezwania do zapłaty po 5-6 tysięcy euro". - Na razie trzymamy się, żeby mieć za co zjeść obiad i kolację - dodał. Dochody otwartych od niedawna lokali nie zawsze pozwalają na spłatę długów. Brak klientów Wielu z restauratorów liczących na zwiększony po miesiącach lockdownu ruch turystyczny, zawiodło się. Turystów jest mniej, a i sami Włosi nie chodzą do restauracji tłumnie. - Żyjemy z turystów. W moim lokalu jest ich zero. Jesteście pierwszymi cudzoziemcami, których widzimy - podkreślił Massimo. Obecnie we Włoszech wstęp do lokali mają tylko osoby z certyfikatami covidowymi, czyli zaszczepione co najmniej jedną dawką lub posiadające negatywny wynik testu na COVID-19. Większość restrykcji została zniesiona. Rząd w Rzymie wprowadził podział na strefy o różnym stopniu rygoru sanitarnego, cały kraj znajduje się w tzw. białej strefie. To, która prowincja znajdzie się w jakiej strefie, zależy od liczby zakażeń. Według danych rządu we Włoszech w pełni zaszczepionych przeciwko COVID-19 jest 67 proc. ludności kraju.