Jak zauważają media, "kwarantanna" na Ukrainie (tak określa się w tym kraju szereg ograniczeń wprowadzonych w związku z COVID-19) trwa od 12 marca, więc, zgodnie z zapowiedzią Awakowa, może się zakończyć najprędzej w okolicach 12 maja. W kraju zamknięte są szkoły, wprowadzono obostrzenia w transporcie publicznym, a transport międzymiastowy zawieszono, nie działają też obiekty kulturalne i placówki handlowe - z wyjątkiem sklepów spożywczych, drogerii, stacji paliw i aptek. Zamknięto także granice. W ubiegłym tygodniu ukraiński rząd podjął decyzję o przedłużeniu ograniczeń i wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego do 24 kwietnia. "Opieramy się o to, że teraz przedłużono ograniczenia do 24 kwietnia, a potem 'zobaczymy'. Myślę, że koniec końców minimum dwa miesiące będziemy musieli znajdować się - tak jak i w całej Europie - w stanie kwarantanny" - powiedział Awakow, cytowany we wtorek, 31 marca, przez agencję Interfax-Ukraina. W ostatnich dniach Awakow zwrócił uwagę, że w związku z "kwarantanną" w kraju o 30 proc. zmalał ogólny poziom przestępczości. Zaznaczył jednak przy tym, że rośnie liczba oszustw. "Trzeba uruchomić gospodarkę" Ukraiński premier Denys Szmyhal w poniedziałek wieczorem, 30 marca, w programie telewizyjnym Swoboda Słowa zapowiedział, że rząd rozpatrzy możliwości osłabienia wprowadzonych ograniczeń ze względu na gospodarkę, ale będzie to zależało od dynamiki rozprzestrzeniania się zachorowań. "Bardzo dobrze zdajemy sobie sprawę, że wiele osób, większość mieszkańców Ukrainy nie ma poduszki finansowej i nie ma możliwości, by trzy miesiące po prostu siedzieć w domu. Ludzie muszą zarabiać pieniądze. Trzeba uruchomić gospodarkę. Ukraina nie jest bogatym krajem, który może pozwolić sobie na to, żeby pół roku nie pracować i oglądać telewizję na kanapie" - zaznaczył. Na Ukrainie dotychczas potwierdzono 549 przypadków zakażenia koronawirusem. 13 osób zainfekowanych zmarło, a osiem uznano za wyleczone. Z Kijowa Natalia Dziurdzińska