Od wczoraj (23 marca) koronawirusa wykryto u 6,6 tys. osób, zmarło 514 zarażonych. Jak informuje resort zdrowia, 87 proc. ofiar pandemii to chorzy, którzy ukończyli 70 lat. Ponieważ zmarłych przybywa, rząd wydał zgodę, aby pogrzeby odbywały się w dniu śmierci. Do wybuchu pandemii pozwolenie na pochowanie zmarłego można było uzyskać najwcześniej 24 godziny po jego zgonie. - To najtrudniejsza sytuacja, jaka dotknęła nasz kraj od wybuchu wojny domowej (1936 r.) - powiedział premier Hiszpanii Pedro Sanchez. Szef rządu ostrzegł, że ten tydzień ma być najtrudniejszy ze wszystkich. Lekarze liczą jednak, że za kilka dni liczba zachorowań zacznie spadać. Zanim to nastąpi, rząd zdecydował o zmobilizowaniu dodatkowej pomocy: studentów ostatniego roku medycyny, absolwentów, a także emerytowanych lekarzy. Ubywa bowiem personelu medycznego, bo jak informuje ministerstwo zdrowia, ponad 5 tys. z zarażonych to lekarze i pielęgniarki. Lada dzień do szpitali trafi 640 tys. zakupionych w Chinach szybkich testów na koronawirusa. Aby przyspieszyć dostawy masek, których też brakuje, rząd wydał dekret pozwalający na ich zakup poza granicami nawet, jeśli nie spełniają norm UE. Gabinet Pedro Sancheza domaga się przedłużenia stanu alarmowego - pierwszego stopnia stanu wyjątkowego - do 11 kwietnia. W tym tygodniu decyzja rządu będzie głosowana w parlamencie. 70 hiszpańskich naukowców - epidemiologów, specjalistów od chorób zakaźnych, mikrobiologów i biologów molekularnych - uważa, że to nie wystarczy. Proponują, aby całkowicie odizolować miasta o największym odsetku zachorowań - m.in. Madryt, Barcelonę i Bilbao. Inaczej - ostrzegają - w Hiszpanii może dojść do załamania systemu ochrony zdrowia. Ewa Wysocka