Przypomnijmy, że w połowie kwietnia Antonow An-225 przywiózł do Polski sprzęt ochronny, który w szczycie pandemii koronawirusa był na wagę złota. Samolot witali na lotnisku premier Mateusz Morawiecki oraz wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Sprzęt miał być sfinansowany i sprowadzony przez dwa państwowe koncerny - KGHM i Lotos. Jak jednak ujawnia "Gazeta Wyborcza" - to premier zlecił KGHM kupno maseczek i to rząd za nie zapłaci. Gazeta dotarła do dokumentów, które potwierdzają te ustalenia. Kto kupił? Dziennik przypomina, że wcześniej ujawnił, że ściągnięte do Polski z Chin maseczki kupiła spółka "Quantron SA, której założycielem jest były oficer rozwiązanych przez PiS w 2006 r. Wojskowych Służb Informacyjnych", a nie KGHM. Teraz, gazeta dotarła do dokumentu, z którego wynika, że kupno nie było inicjatywą KGHM, a wykonaniem zlecenia premiera Morawieckiego. Polecenie takie miało wpłynąć 2 kwietnia na biurko prezesa KGHM. "Szef rządu zastrzegł, że od tego polecenia nie przysługuje odwołanie. Tłumaczył też, że poniesione w Chinach koszty zostaną KGHM zrefundowane z budżetu państwa" - czytamy. Gazeta dodaje także, że początkowo premier chciał, aby transakcję z KGHM przeprowadził wojewoda dolnośląski z PiS, jednak ten miał odrzucić taki pomysł. Wadliwe maseczki "Gazeta Wyborcza" informuje ponadto, że o sprzęt na pokładzie maszyny pytała kancelarię premiera od 21 kwietnia, jednak odpowiedzi nie otrzymała do dziś. Sprawa wyjaśniła się jednak w poniedziałek 18 maja wieczorem. Onet ujawnił, że badania partii maseczek wykazały, że nie spełniają one wymaganych norm bezpieczeństwa. Do publikacji odniosła się na Twitterze dyrektor ds. komunikacji KGHM, która przyznała, że taka sytuacja miała miejsce, a o sprawie został niezwłocznie powiadomiony dostawca. "GW" dodaje jednak, że sprzęt z Chin wciąż jest ściągany. "Po cichu, bez pompy towarzyszącej lądowaniu antonowa 14 kwietnia. Kolejna partia towaru przyleciała do Wrocławia tydzień temu, tym razem zamówionym przez resort obrony Antonowem An-124 Rusłan" - czytamy. Przypomnijmy, że to już kolejna "afera maseczkowa" w ostatnim czasie. Wcześniej MZ kupiło maseczki warte ok. 5 mln zł, które także okazały się bezużyteczne. W transakcji pośredniczył znajomy rodziny ministra. Więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ.