"Strach przed niedoborem powoduje niedobór" - twierdzą przedstawiciele sieci supermarketów we Francji cytowani przez francuskie media. Duzi detaliści uspokajają konsumentów, informując, że dostawy są robione na bieżąco i w sklepach nie zabraknie żywności, ale klienci i tak kupują na zapas. Oprócz produktów żywnościowych ze sklepów znikają papier toaletowy i pieluchy dla niemowląt. W Paryżu puste półki w sklepach dziwią turystów. W ostatnich dniach sprzedaż makaronów wzrosła o prawie 60 proc., mąki o 25 proc., a ryżu o 20 proc. - podaje telewizja BFM TV. W pobliżu Compiegne w departamencie Oise na północy kraju, jednym z dwóch głównych centrów rozprzestrzeniania się wirusa we Francji, niektóre sklepy odnotowały wzrost sprzedaży o 150 proc. Na francuskiej giełdzie wzrosły akcje firm produkujących i dystrybuujących żywność i produkty higieniczne oraz leki. "Nastąpił gwałtowny wzrost sprzedaży niektórych produktów, rzędu 30 proc., ryżu, makaronu, oleju" - mówi pracownik Federacji Handlu i Dystrybucji FCD, Jacques Creyssel w BFM TV. Wzrost cen Ze sklepów i z aptek dawno już zniknęły maski higieniczne oraz żele antybakteryjne. We wtorek głos w tej sprawie zabrała sekretarz stanu w ministerstwie gospodarki i finansów Agnes Pannier-Runacher, która zapowiedziała reglamentacje cen. Jak podaje BFM TV ceny tych produktów w sklepach internetowych wzrosły nawet o 800 proc. Blokowanie wzrostu cen wybranych grup produktów przez maksymalnie sześć miesięcy w sytuacjach kryzysowych i społecznie uzasadnionych jest zgodne z francuskim kodeksem handlowym. Niektórzy handlowcy podsycają emocje paniki zakupowej. W poniedziałek w sklepie jednej z sieci handlowych w departamencie Morbihan na zachodzie Francji pojawiła się tabliczka z napisem: "Może powinniśmy zrobić zapasy ryżu i makaronu?". Skrytykował to deputowany partii rządzącej LREM Eric Bothorel w mediach społecznościowych. Z Paryża Katarzyna Stańko