Nad prognozami przebiegu epidemii w Polsce pracuje m.in. zespół ekspertów z ICM UW pod kierunkiem dr. Franciszka Rakowskiego z Zespołu Modelu Epidemiologicznego. Na specjalnej stronie internetowej dostępne są wyniki symulacji modelu epidemiologicznego, który opisuje rozwój epidemii COVID-19 w Polsce i umożliwia przewidywanie potencjalnych ścieżek dalszego jej rozwoju, a także badanie różnych scenariuszy i efektów kolejnych restrykcji. Modele rozprzestrzeniania się koronawirusa są tworzone przez ICM UW od marca 2020 roku. Jak centrum udoskonalało przez ten czas model prognozowania pandemii? Dr Franciszek Rakowski wyjaśnia, że zbudowano go w oparciu o model rozprzestrzeniania się grypy. Z czasem został on dostosowany do procesu wprowadzania przez rząd obostrzeń, np. zamykania szkół, zakładów pracy, wprowadzania regionalnych przepisów. Uwzględniono również sam mechanizm kwarantanny i izolacji domowej, a także przebieg procesu szczepienia i nabywania odporności w różnych grupach wiekowych. Naukowcy tworzący modele aktualizowali je również w związku z pojawieniem się wariantu brytyjskiego koronawirusa i faktem, że zaczął on wypierać "klasyczny" wariant. - Największy wpływ na nasze predykcje miała jednak niepewność związana z tzw. dark figure - odsetkiem osób, które rzeczywiście przechorowały zakażenie koronawirusem - mówi dr Rakowski. Oficjalnie ponad 2,2 mln zakażeń Zdaniem naukowca czynnik ten jest ważny w modelowaniu przebiegu pandemii z dwóch względów. Po pierwsze dlatego, że każda osoba przechodząca zakażenie - w czasie swojej infekcji zakaża innych. Jeśli takie osoby nie są zarejestrowane - konsekwencji ich infekcji nie można uwzględnić w modelu przebiegu epidemii. Po drugie, już po przejściu choroby takie osoby nie są podatne na kolejne zakażenia. Także to ma wpływ na dynamikę szerzenia się epidemii i również powinno być ujęte w modelu. Na świecie zakłada się, że aby obliczyć tę "ciemną liczbę" zakażeń, liczbę oficjalnie zarejestrowanych przypadków trzeba pomnożyć o wskaźnik, który wynosi, według różnych szacunków, między 4 a 8 - podkreśla dr Rakowski. Z oficjalnych danych MZ wynika, że liczba zakażeń wirusem SARS-CoV-2 wykrytych w Polsce od początku pandemii wynosi ponad 2 mln 267 tys. Przy założeniu, że Polaków jest 37 mln - oznacza to, że zakażenie stwierdzono u ok. 6 proc. ludności Polski. Zgodnie z modelami - mówi ekspert - trzeba jednak założyć, że liczba osób faktycznie zakażonych jest kilkakrotnie większa. "To wcześniej nie było kluczowe, ale teraz jest" Franciszek Rakowski opowiada, że choć model ICM UW był - po wielu udoskonaleniach - najbardziej skuteczny od października 2020 r. do lutego 2021 r., to potem doszło do zachwiania jego skuteczności. Dlaczego? - Nie wiedzieliśmy, ile osób w Polsce było faktycznie uodpornionych na zakażenie. To mogło być albo 20 proc. - albo ponad 40 procent. Sytuacja, w której ponad czterdzieści procent społeczeństwa jest uodporniona, blokowałby rozwój gwałtownej i wysokiej trzeciej fali. Z kolei 25 proc. powoduje, że fala szła by bardzo szybko do góry. Z naszych szacunków wynika więc - mówię o stanie na 1 marca tego roku - że jeśli chodzi o immunizację, to jesteśmy prawdopodobnie na poziomie 25-33 proc. - podsumował. - Na tym etapie pandemii dla skuteczności działania modelu istotne jest to, czy gdy wykrywamy zakażenie tysiąca osób - to tak naprawdę zakażają się cztery tysiące osób, czy może osiem tysięcy. To wcześniej nie było kluczowe, ale teraz jest - mówi. Problem? Nie prowadzono systematycznych badań przesiewowych W związku z ta niepewnością ICM UW wprowadziło w swoich projekcjach różne scenariusze rozwoju epidemii. Ich przebieg zależy od "dark figures". Według dr. Rakowskiego, problemem jest to, że w Polsce od początku pandemii nie prowadzono systematycznych badań przesiewowych, które pozwalałby co miesiąc lub przynajmniej co dwa miesiące określać, u jakiego odsetka populacji wytworzyły się przeciwciała. - Moim zdaniem to konieczność! Gdyby kiedyś doszło do kolejnej epidemii, trzeba natychmiast wprowadzić program systematycznego przesiewowego badania przeciwciał - ocenia. Aby skuteczniej prognozować rozwój pandemii, kluczowy jest też monitoring sekwencji wirusów - twierdzi dr Rakowski. To okazało się ważne, gdy w Polsce zaczęły się pojawiać nowe warianty koronawirusa. - To dwie kluczowe dane, które powinny być badane w trybie ciągłym - dodaje. Przekaż 1 proc. na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ